Zagubieni Chłopcy nigdy nie dorośli. Są dzieciakami uwięzionymi w męskich, silnych ciałach. Bez wahania można stwierdzić, że cechuje ich jedno wspólne zjawisko: syndrom Piotrusia Pana. A z Piotrusiem Panem mają jeszcze więcej wspólnego. Są zrodzoną w głowie autora kontynuacją bajki z naszego dzieciństwa, zaprawioną inspiracjami zaczerpniętymi z kultowych seriali takich jak "Sons of Anarchy" czy "Walking Dead".
Zabierając się za czytanie "Chłopców" musicie się przygotować na niewybrednie wulgarny język, ogromną dawkę mocnego, szowinistycznego humoru i dozę dosadnej brutalności. Tu nie ma miejsca na cackanie się ze słowami.
Chłopcy znani nam z Piotrusia Pana cieleśnie dorośli, choć wciąż nie są dojrzali. Manifestują to na różny sposób, podchodząc lekko do życia, także swojej cielesności. Jedynie Stalówka dorósł naprawdę. Milczek, Kędzior, Kruszyna, Bliźniacy - wszyscy odziani w ciężkie skóry, zabawiający się z przygodnymi dziewczynami i łamiący wszelkie przepisy bezpieczeństwa drogowego gnając na swoich motorach. A wraz z nimi Dzwoneczek - seksowna gang-mama. Bajka dawno się skończyła.
Oczekiwałam liniowej powieści fabularnej, otrzymałam zbiór opowiadań, dla których mostem są bohaterowie i środowisko, w którym żyją. Nie wpływa to w negatywny sposób na książkę. Czyta się ją dobrze, mimo wielu momentów, które odradzałabym wrażliwym czytelnikom. Do tej pozycji trzeba się psychicznie przygotować - chyba, że czytelnikiem jest "typowy" facet, któremu nieobce są ataki zombie i wszechobecny, niezobowiązujący seks.
Osobiście spodobała mi się konwencja przekształcenia znanej bajki w ciężką i męską wersję. Męscy czytelnicy znajdą tu wszystko co ich kręci - motory, kobiety, broń, ciężką muzykę, bijatyki, krew (nawet rozprute flaki), ale także odrobinę magii.
Opowiadania są zróżnicowane pod względem brutalności i "hardcore'owości". Pierwsze są zdecydowanie mocniejsze niż kolejne. Dzięki temu książka trafi do osób o mniejszej i większej wrażliwości. Dodatkowo książkę uatrakcyjniają mistrzowskie ilustracje.
Jestem zwolenniczką delikatniejszej literatury, jednak to co zaserwował mi Jakub Ćwiek przełknęłam i ze zdziwieniem stwierdzam, że mimo momentów, gdzie miałam ochotę książkę odłożyć - czekam na kolejną część. Mam nadzieję, że rozwinie się wątek z pierwszego opowiadania - przywiązałam się do Tinki i miałam nadzieję, że pojawi się jeszcze w toku książki.
Zdecydowanie polecam tą książkę fanom Sonsów, chłopcom, którym ani się śni dorastać i wszystkim czytelnikom, którzy mają ochotę na pozycję niekonwencjonalną, zupełnie inną od tego co proponuje nam współczesny świat.
[
http://waniliowe-czytadla.blogspot.com]