Takiej książki jeszcze nie czytałam, zaskoczyła mnie niebywale! Z jednej strony wątek kryminalny, z drugiej niesamowita lekkość pisania o śmierci, o starzeniu się. Autor opowiada nam o tym, że nigdy nie jest się za starym na miłość, na przyjaźń, na życie. Mamy tu detektywów mniej więcej siedemdziesięcioletnich, nazywających samych siebie "00-70". Mamy w tej lekturze dużo poczucia humoru, dystansu wobec otaczającego nas świata, w przystępny sposób opisaną wiarę w to, że śmierć nie musi wcale być końcem, za to może być nowym, cudownym początkiem. Może wtedy właśnie spotkamy się z najbliższymi, którzy są już po drugiej stronie?
Akcja toczy się w Londynie, głównie w domu starców, czyż to nie dobry pomysł na ciekawą powieść?
Polecam, ja z tą książką bawiłam się świetnie, choć miejscami skłaniała mnie raczej do refleksji, ale myślę, że i to jest nam wszystkim czasami potrzebne, odrobina zamyślenia, zastanowienia nikomu jeszcze nie zaszkodziła, a na pewno niejednemu pomogła!
Na koniec piękny cytat z tej książki:
"Świadomość, że kiedyś znowu spotkamy tych, których kochamy, przynosi wielką ulgę. Warto wierzyć, że chwila, kiedy widzieliśmy się po raz ostatni, nie była pożegnaniem na zawsze..."