Nadchodzą mroczne czasy…

Recenzja książki Zaprzysiężeni
Gail Z. Martin zaczęła swoją przygodę z pisarstwem już jako dziecko. Wtedy to właśnie napisała swoje pierwsze opowiadanie, którego głównym bohaterem był wampir. Później zaczęła poznawać inne gatunki literackie, którymi następnie przeżywała fascynacje. Jej obecny styl łączy w sobie kilka różnych elementów, które autorka zaczerpnęła od swoich ulubionych pisarzy, m.in. J.R.R. Tolkiena. Jeżeli chodzi o jej sentyment do opowieści o duchach, to jak sama mówi, trwało to od zawsze. Polscy czytelniczy mogli poznać Gail Z. Martin po przez serię Kroniki Czarnoksiężnika. Jej najnowszy cykl rozpoczynający się powieścią Zaprzysiężeni, nosi tytuł Królowie polegli i rozgrywa się w tym samym świecie co poprzednia seria.

W Zimowych Królestwach nie dzieje się najlepiej. Są stale nękane przez plagę, zbierającą ogromne żniwo i zmieniającą ludzi w chodzące i bezrozumne zombie, a także głód. Gdyby tego było mało, zaczyna odradzać się mroczny kult Shantandury. Jej wyznawcy robią wszystko aby rozbudzić dawno pogrzebane i uwięzione pod ziemią mroczne bóstwa. Jednak to dopiero wstęp do tego co ich czeka w niedalekiej przyszłości.

Ponownie więc spotkamy się z Trisem Drayk’em, który teraz jest królem w Margolanie. Jako potężny Przywoływacz Dusz, to on musi zadbać o to aby Zimowe Królestwa zjednoczyły się i stanęły do walki ramię w ramię. Oprócz poszczególnych Księstw w walce wezmą również udział Zaprzysiężeni, którzy do tej pory nie mieszali się w sprawy Państwowe, a także wszelkiego rodzaju nieśmiertelni. Jakie niebezpieczeństwo czyha na naszych bohaterów? Jak dalej rozwinie się ta historia? Tego trzeba dowiedzieć się samemu.

Jak już wspominałam powyżej, większość polskich czytelników pewnie zna lub słyszało już o tej autorce. Na naszym rynku wydawniczym można już bowiem dostać wszystkie tomy Kronik czarnoksiężników. Seria, której wydania podjęło się wydawnictwo Copernicus Corporation jest niejako jego przedłużeniem. Mamy więc okazję spotkać tutaj tych samych bohaterów i przeżywać wraz z nimi przygody w świecie, którzy pewnie większość już dobrze zna. Jednak Poległych królów można także czytać bez uprzedniej znajomości Kronik…, bowiem tutaj fabuła dotyczy czegoś innego. Chociaż nie powiem, autorka przedstawiła niektóre z wątków w taki sposób, że chęć przeczytania poprzednich zmagań Trisa i jego przyjaciół pojawia się samoistnie.

Fabuła jest doskonale skonstruowana, od razy widać, że autorka przemyślała wszystko w najdrobniejszych szczegółach. Świadczyć może o tym już sam fakt, że jest ona wielowątkowa. Z pozoru nie wiele mają one ze sobą wspólnego, ale im dalej się zagłębiamy, tym bardziej widać zależność pomiędzy poszczególnymi wątkami. Kolejnym dowodem na to jest fakt, iż autorka od początku starała się ułatwić swoim czytelnikom wejście do nowej historii. Za przykład może tu służyć sam prolog, w którym autorka kilkoma zdaniami przypomina jak mniej więcej odbywały się poprzednie przygody bohaterów, a także opisuje wszystkie najważniejsze sytuacje, które niejako wydarzyły się w czasie dzielącym od siebie oba cykle. Czytają go można odnieść wrażenie, że słucha się niesamowitego bajarza, który jedynie za pomocą słów tworzy odpowiedni klimat i napięcie jeszcze przed rozpoczęciem właściwej historii. Sama nie wiem dlaczego, ale niezmiernie mocno skojarzyło mi się to z Władcą pierścieni J.R.R. Tolkiena, a zwłaszcza ze scenami gdy Elrond lub Galadriela opowiadają historie z zamierzchłych czasów. Jednak nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi mi w cale o to jak to zostało napisane, a po prostu o uczucia jakie wywołuje w czytelniku. Dlatego dla mnie jest to ogromny plusem.

Pierwsze rozdziały nie wiele wyjaśniają co do tego jaki był główny cel autorki w czasie tworzenia tej powieści. Służą one przede wszystkim przybliżeniu postaci głównych bohaterów, ale nie tylko. Wprowadzają one, bowiem wiele niewiadomych i dwuznacznych informacji, które następnie autorka rozwija i uzupełnia o nowe tajemnice. Dzięki temu czytelnik zostaje powoli wciągnięty do świata Zimowych królestw. Dodam, że jest to zrobione z takim taktem i wyczuciem, iż nawet nie zdajemy sobie pojęcia w którym momencie historia całkowicie nas pochłonęła. Jest to kolejny ogromny plus, ponieważ jak każdy mol książkowy wie, zazwyczaj pierwszy tom serii pełni rolę wprowadzającą. W tym przypadku jest tak samo, z tą różnicą iż Gail Z. Martin swoje opisy czy też dialogi, naszpikowała sporą dawką emocji. W każdym momencie, zwłaszcza w długich opisach potrafi tak niespodziewanie podkreślić co ważniejsze szczegóły, że czytelnik nie ma po prostu czasu na nudę.

Narracja jest w formie trzecioosobowej, czyli mamy po prostu do czynienia z tak zwanym narratorem wszechwiedzącym. Jest to tym bardziej słuszny wybór, ponieważ każdy rozdział ukazuje nie tylko różnie wydarzenia, ale także innych bohaterów.

Podsumowując. Zaprzysiężeni to naprawdę kawał świetnego fantasy, który jak najbardziej warto poznać. Nie chodzi mi tu tylko o fanów poprzedniej serii autorki, ale ogólnie o wszystkich sympatyków tego gatunku. Gorąco polecam! Teraz z niecierpliwością czekam na kolejny tom, a także mam zamiar zabrać się za początek przygód Trisa i pozostałych.

http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2012/12/zaprzysiezeni-...
0 0
Dodał:
Dodano: 02 XII 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 254
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Natalia
Wiek: 38 lat
Z nami od: 02 XII 2011

Recenzowana książka

Zaprzysiężeni



Zimowe Królestwa nękane są przez plagę i głód, a za Morzem Północnym siły wroga szykują się do inwazji. Wśród nieprzyjaciół jest mroczny mag, który sięga po magię krwi starożytnych, zapomnianych bóstw. Król przywoływacz Tris Drayke musi zmierzyć się z tym wielkim niebezpieczeństwem i zgromadzić armię kraju rozdzieranego przez wojnę domową. Tris szuka nowych sprzymierzeńców pośród żywych - i umarł...

Ocena czytelników: 5.5 (głosów: 1)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5