Intruz - nowa twarz Stephenie Meyer?

Recenzja książki Intruz
Przyszłość. Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga – dusze. Ludzkość wyginęła. Jednak pozostała jeszcze namiastka tych, którzy się bronią, a raczej próbują walczyć o życie pozostając w ukryciu. Teraz Ziemia jest pełna pokoju i harmonii. Nie ma w niej miejsca na nienawiść czy przemoc, o wojnach już nie wspominając. Sam wróg jest zdania, że gdyby nie oni ludzie zniszczyliby samych siebie wszechobecną przemocą i kłamstwem na każdym kroku. Nowy świat żyje tylko prawdą, nie ma w nim ani krzty kłamstwa. Troska, serdeczność, spokój, dobro wręcz emanuje od tych istot, przez ludzi zwanych pasożytami. Bo jak można nazwać tych, którzy zabierają ludzkie ciało, nazywając je żywicielem? Wszczepienie duszy do organizmu człowieka powoduje, że tamten już nie ma kontroli nad swoim ciałem, bywają tylko przypadki, kiedy oporni właściciele nie odchodzą w krainę zapomnienia, a bronią się wszystkimi myślami krzycząc w umyśle takiego przedstawiciela innej rasy.

Takiego żywiciela właśnie otrzymała Wagabunda, jedna ze znanych dusz. Zanim przybyła na Ziemię zamieszkiwała osiem planet, na których nie spotkała się z tak silnymi emocjami i zmysłami jak u człowieka. Tam nie było mowy o postawieniu się żywiciela. Tylko ludzie odznaczają się tak silną wolą przetrwania. Jej żywiciel o imieniu Melanie to twarda sztuka. Nie pozwala zapomnieć o sobie. Z początku ukrywa przed Wagabundą swoje myśli, jednak z czasem się to zmienia. Dzięki wspólnemu celowi stają się na swój sposób sojuszniczkami. Czy odnajdą bliskie im osoby? Czy Łowczyni, która nie daje im spokoju wreszcie się od nich odczepi i da im święty spokój? Czy jest tutaj miejsce na szczęśliwe zakończenie? Co z ludzkością i z duszami? Czy może dusze i gatunek ludzki dojdą do porozumienia i będą wspólnie zamieszkiwać Ziemię?

„Intruz” to zupełnie inna historia, zupełnie inna Stephenie Meyer. To już nie jest tkliwa i przewidywalna historia nastolatki, która zakochała się w wampirze. Choć „Zmierzch” jest jedną z moich ulubionych serii i nadal mam to niego sentyment, to jednak uważam, że są o wiele lepsze serie o wampirach. Ciągle to powtarzam i tej wersji się będę trzymała, bo dzięki tej sadze pokochałam fantastykę, a dokładniej paranormal romance i historie o wampirach. Jednak to jest zupełnie inna opowieść od tej znanej serii, dzięki której autorka jest kojarzona. Bo znaczna większość, gdy usłyszy „Stephenie Meyer” ma przed oczyma wampiryczną sagę, która szczerze powiedziawszy nie wszystkich zachwyca. Jedni ją kochają, drudzy nienawidzą, ale prawdą jest, że spotkałam się z o wiele bardziej pochlebnymi opiniami o „Intruzie”. I wcale się temu nie dziwię.

„Intruz” to opowieść o najważniejszych wartościach: miłości, przyjaźni, lojalności i zaufaniu. I co najważniejsze o istocie człowieczeństwa. Autorka w świetny sposób pokazała nam, jak ludzkość potrafi być okrutna, na przykładzie świata zamieszkałego przez dusze. W większości ludzi jest pełno nienawiści, okrucieństwa, obłudy. A jakby wyglądał nasz świat bez tego? Jakby wygląd świat bez pieniędzy, które w dzisiejszym świecie odgrywają jedną z ważniejszych ról? Bo trzeba przyznać, że bez pieniędzy tak naprawdę nie ma życia. Prawie za wszystko trzeba zapłacić. I co to za świat bez przemocy? Niektórzy by powiedzieli nuda. Wszyscy są szczęśliwi i pełni miłości do bliźnich. Nie ma już zapierających dech w piersiach wiadomości o wojnach, biedzie czy morderstwach. Największych przestępstwem jest wykroczenie prędkości na drodze. Nie ma już choroby, na której nie ma lekarstwa. Umiera się tylko ze starości, albo z powodu ciężkiego wypadku. Ludzie nie są już dla siebie zagrożeniem. A jak jest na Ziemi teraz, w XXI wieku?

Bohaterowie to silne osobowości. Daleko im od ideału. Bo czy można tak powiedzieć o Wagabundzie, która zdradziła swój gatunek i która sama już uważa się za człowieka? Stephenie świetnie ją wykreowała. Wszystkie myśli Wagabundy i Melanie, ich cechy, przyzwyczajenia, obawy. Muszę przyznać, że od przeczytania tej powieści są one moimi ulubionymi bohaterkami. Choć z początku Melanie mnie denerwowała, to jednak trzeba postawić się w jej sytuacji, kiedy to swoje ciało dzieli się z kimś innym, kimś, kto rządzi tym ciałem i przejął wszystkie myśli. Kocha tych, których i my kochamy. To tego kogoś nasza ukochana osoba dotyka, a nie nas. Jest to denerwujące, męczące i bolesne zarazem, dlatego nie dziwię się zachowaniu Mel. A Wagabunda, choć spotykała na swojej drodze przeciwności losu i nienawiść płynącą od ludzkiego gatunku, nie poddawała się i pokazywała, że nie jest tam tylko pasożytem, ale chce sobie zasłużyć na miejsce w ich wspólnocie najcięższą pracą bez chwili wytchnienia. Jamie brat Melanie, tak samo jak jej wujek Jeb ujęli mnie swoją serdecznością, jak i otwartym umysłem. To oni byli pierwsi, którzy nie mieli obiekcji w stosunku do Wagabundy. A co z Jaredem i Ianem? Chodź Ian jest słodki, czuły i opiekuńczy, w przeciwieństwie do Jareda z początku, to jednak do tego drugiego ciągnęło mnie bardziej. Może to za sprawą Melanie? Nie wiem. Lecz Ian także skradł moje serce swoją postawą, zachowaniem, a także siłą uczucia.

Stephenie Meyer pisząc „Intruza” pokazała, że potrafi pisać książki dojrzałe i bardziej wymagające od „Zmierzchu”. Nie mogę się doczekać filmu, chociaż muszę przyznać, że głowni bohaterowie nie za bardzo pasują mi do swoich ról, ale pożyjemy, zobaczymy, co z tego będzie. A nuż nie będzie tak źle, jak się wydaje. Mam tylko nadzieję, że nie zepsują ekranizacji tak świetnej powieści. Polecam ją wszystkim, a w szczególności tym, którym „Zmierzch” się nie spodobał. Bo tym, którzy chcieli sięgnąć po tę książkę już chyba nie muszę mówić żeby, czym prędzej to zrobili, bo jest to oczywiste.

Na koniec pozwolę sobie dodać, że wyczytałam na kochanej przez uczniów i nie tylko Wikpedii, że autorka myśli o kontynuacjach tej książki, tak, że stanie się on pierwszą częścią trylogii. Sequel ten miał być gotów już w 2008 roku, więc nie wiem ile w tym prawdy. Stephenie ma bardzo dużo pomysłów, o czym można było się przekonać, czytając jej wywiad, w którym to zaskoczyła nas zamiarem napisania kolejnych części „Zmierzchu”. Czy jednak spełni swoje obietnice? O tym przekonamy się za kilka lat, jeśli przed tym nie dosięgnie nas zapowiadany Koniec Świata. Jeśli zaś spełni te dotyczące „Intruza”, to tytuły kolejnych części będą brzmiały kolejno „The Soul” (Dusza) oraz „The Seeker” (Łowca).
____
http://szeptksiazek.blogspot.com/
0 0
Dodał:
Dodano: 25 XI 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 665
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 27 lat
Z nami od: 31 V 2012

Recenzowana książka

Intruz



Opis Nasz świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich, niezasiedlonych istot jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów. Tymczasem Mel...

Ocena czytelników: 5.25 (głosów: 331)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5