Mario Vargas Llosa! Tak! To on mnie ostatnio ostro zawiódł. „Pochwałą macochy”, czyli wynurzeniami na temat ludzkiej kupy, nic przyjemnego i wyjątkowego. W swojej dobroci dałam mu szansę na rehabilitację. Pomyślałam: Co tam, za coś Nobla musiał dostać. „Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki”. Hmm… w trakcie czytania, naszła mnie pewna refleksja, myśl . Byłam nią szczerze zaskoczona, gdyż nigdy o żadnej pozycji nie miałam takiego zdania jak o tej. Co pojawiło się w mojej głowie? Jedno proste zdanie ” Ta książka jest piękna”.
I nie chodzi tu tylko o okładkę, na której widzimy ładną dziewczynę, pozującą prawdopodobnie na niegrzeczną dziewczynkę. To też nie same przyjemne w dotyku strony czy przyswajalna czcionka, to także treść bogata i pełna, w taki sposób, że czytelnik czuje pełne spełnienie literackie.
Jak już pisałam peruwiański pisarz Mario Vargas Llosa otrzymał Literacką Nagrodę Nobla, za „kartografię struktur władzy oraz wyraziste obrazy oporu, buntu i porażek jednostki" .
W czytanej prze ze mnie wcześniej, pozycji wybitnego pisarza, trudno było dostrzec jego kunszt. „Pochwała macochy” sprawiła jedynie, że myślę o niej za każdym razem, gdy odwiedzam ubikację. Nie jest to zbyt miłe doświadczenie, niczego nowego do życia nie wnosi. Po przez tę lekturę autor skutecznie mnie zraził. Jednak dostrzegłam jego kunszt pisarski, elastyczne władanie słowem, pewną plastyczność wyrazu i uznałam, że się przełamię i przeczytam jeszcze jedną pozycję oferowaną przez moją, kochaną bibliotekę.
„Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” to powieść nietuzinkowa, odkrywcza, wzbudzająca mieszane uczucia, jak dla mnie zdecydowanie niezapomniana.
Opowiada historię grzecznego chłopczyka i niegrzecznej dziewczynki. Narratorem jest Ricardito, zakochany w jednej kobiecie od czasów pierwszej masturbacji, do jej śmierci. Jest jej wierny, zawsze na nią czeka, a ona wodzi go za nos, zdobywa kolejnego, bogatszego i bardziej brutalnego męża, w celu posiadania jak, największego bogactwa.
O ile grzeczny chłopczyk to ciepłe kluchy, facet, który jest zadowolony z tego co ma i z chęcią dzieliłby to z ukochaną kobietą, o tyle kobieta ta nie chce wieść spokojnego życia, pragnie przygód podróży, wrażeń i wyzwań – jak zakończy się jej droga ku zatraceniu?
Ile może wytrzymać biedne serce mężczyzny?
Czy naprawdę można być taką wywłoką jak ta kobieta?
Co nią powoduje? Może dzieciństwo, problemy z przeszłości?
Czy kocha swojego Rycerza z Miraflores, który plecie jej ustawicznie banały?
Historia, która elektryzuje, bohaterzy, o których nie można powiedzieć, że są nudni – nawet w jednym calu.
Namiętność…? Wydaje mi się, że autor trochę się jej wstydzi. Wprawdzie mówi bez ogródek o tym, czy o tamtym, ale wydaje mi się to lekko wymuszone. Taj jakby był niegrzeczną dziewczynką, zawsze oziębłą, zamkniętą, dla złaknionego doznań Rocardita. Mowa o miłości przychodzi mu dużo łatwiej, jest otwarty na opisy sercowych rozterek mężczyzny, patrzenia na jego smutek i szczęście.
Tyle o głównej fabule.
Gdyby Llosa przedstawił nam jedynie romans, niecodzienny, ale jednak romans, nie byłby tak rozchwytywany. O co jeszcze wzbogaca nas ta lektura?
Oprócz najdziwniejsze i jednej z najpiękniejszych historii miłosnych, pełnej brutalności i niewolniczego oddania mamy do czynienia z historią. Pisarz ukazuje nam losy Peru w czasach rewolucji, powstań i zgrozy panoszącej się na ulicach tego kraju. Mamy do czynienia z partyzantką, okupacją, przemytem i nieprawością. Obserwujemy sytuację polityczną Kuby i ojczyzny głównych bohaterów.
To już dwie warte uwagi, główne cechy powieści – historia miłości i toczonych walk. Co jeszcze?
Podróże. Ricardito jest tłumaczem, więc tułaczy się po całym świecie. Dzięki niemu poznajemy hipisowską Anglię, wyruszamy do Japonii, oczywiście obserwujemy Paryż, Peru, Hiszpanię, słuchamy ciekawej muzyki, rozeznajemy się w zwyczajach, poznajemy nazwiska ciekawych pisarzy, których przekładu podejmuje się główny bohater.
„Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki” to fontanna urodzaju pisarskiego, ściska za wnętrze, potęguje ostrość wyrazu i nie opuszcza po przeczytaniu, jeszcze długi czas. Swoim zwyczajem zawsze po skończeniu lektury, gdy w planach mam sto innych, od razu sięgam po którąś ze stosu. Teraz nie mogłam. Musiałam pobyć w tonie tej powieści, dojść do siebie, pogłaskać po okładce, zastanowić się i podziękować autorowi za kawał dobrej literatury. Po tę pozycję na pewno jeszcze nie raz sięgnę. Posiada magnetyzm, jakiego brakuje wielu bardzo dobrym tytułom.
Nigdy już nie podważę talentu pisarza jakim jest Mario Vargas Llosa. Zahipnotyzował moją osobę, porwał swoim talentem i uwięził w ogrodzie swojej twórczości.
Ciekawa treść, lekkość pióra, bohaterzy z prawdziwą duszą, z machlojkami i dobrociami ludzkiego serca. Llosa sprawia, że kobieta, którą w sumie, nawet pomimo kierującymi ją motywami, powinniśmy gardzić, staje się nam bliska, rzuca na nas czar, który zawładną Ricardem. I tak o to dochodzimy do końca, razem się starzejemy, i nie wierzymy, że niegrzeczna dziewczynka nas żegna. Na swój własny, lekko kpiący sposób. Teraz odchodzi na zawsze, ale jeszcze nie mówi, że to koniec. Autor mruga do nas jej miodowymi chochlikami, jakby obiecał coś jeszcze…
Recenzja pochodzi z bloga:
http://wyrazoneslowami.blogspot.com/2012/11/szelmostwa-niegr...