Prowincja pełna słońca

Recenzja książki Prowincja pełna słońca
Katarzyna Enerlich to Autorka licznych powieści obyczajowych, poetka i przede wszystkim wielka miłośniczka swojego regionu, czyli Mazur. Lubię i cenię ludzi z pasją, dlatego też z każdą przeczytaną książką coraz większą sympatią darzę Panią Enerlich. Niedawno czytałam dwie pierwsze części mazurskiej trylogii tej Autorki, czyli „Prowincję pełną marzeń” i „Prowincję pełną gwiazd”. Teraz przyszła pora na ostatnią część, czyli „Prowincję pełną słońca”.

Ludmiła dobiega czterdziestki. Wydawałoby się, że jest to wiek, kiedy życie staje się już w miarę ustabilizowane. Powinna być rodzina, mąż, dziecko, dom i praca. I u Ludmiły tak właśnie jest. A raczej było. Wydawało się, że po ostatnim kryzysie związek z Martinem odżyje, ale niestety on zdecydował inaczej. Przewrotny los zaprowadził Ludmiłę aż do włoskiego miasteczka Gatteo nad Adriatykiem. Też prowincja, ale zupełnie inna niż ta mazurska. Ludmiła podjęła pracę pokojówki aby podreperować nadwątlony odejściem męża domowy budżet. Pracuje w hotelu prowadzonym przez Polkę, z którą szybko znajduje wspólny język. Powoli nabiera dystansu do własnych problemów. Mocno angażuje się w pomoc pewnej młodej Marokance, z którą życie obeszło się wyjątkowo brutalnie. Po powrocie do Polski Ludmiła jest już inną osobą. Teraz może stanąć z Martinem twarzą w twarz, a zbolałe serce powoli otwiera się na nową miłość.

Muszę przyznać, że opis z tyłu książki nastawił mnie do jej treści dość sceptycznie. Szczególnie zniechęcał mnie pomysł wysłania Ludmiły do Włoch i połączenia jej losów ze skrzywdzoną Marokanką. Wydawało mi się to ciut przesadzone. Powieść jednak okazała się miłym zaskoczeniem. Wątek włosko – marokański wpasował się w resztę fabuły i okazał się bardziej interesujący niż sądziłam. W Prowincji pełnej słońca”, podobnie jak i w pozostałych częściach mazurskiej trylogii, dużo jest interesujących informacji na temat regionu. Tym razem Autorka nie ogranicza się tylko do Mazur. Pani Enrelich pisze z pasją i to widać w każdym słowie. Gdy czytałam o ciekawych miejscach w Polsce, zbytkach, pensjonatach, których już nie ma, a nawet roślinach czy owadach, miałam ochotę wsiąść w samochód i wyruszyć w trasę, którą przebyła główna bohaterka.

Czytając książki Pani Enerlich wyciszam się. Bije z nich spokój, choć Autorka nie omija trudnych tematów. Zagłębiając się w fabułę można zdystansować się do własnych problemów, nabrać wiary w marzenia, a przede wszystkim nauczyć się liczyć na samego siebie. Chciałabym aby i na mnie spłynęło trochę tego spokoju, który ma w sobie Ludmiła. Może i ja nauczę się kiedyś z pokorą przyjmować przeszkody, które niesie życie i z ufnością patrzeć w przyszłość wierząc, że jakoś to będzie. Myślę, że jest to cecha, którą nabywa się z wiekiem.

Szczerze polecam całą mazurską sagę Katarzyny Enerlich. Choć nie znam nikogo, kto choć trochę przypominałby Ludmiłę Gold, to mam jednak nadzieję, że takie osoby istnieją.

Recenzja pochodzi z mojego bloga http://sladami-ksiazki.blogspot.com/
Dodał:
Dodano: 19 XI 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 237
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 48 lat
Z nami od: 03 VI 2012

Recenzowana książka

Prowincja pełna słońca



Ludmiła, bohaterka kolejnej części „prowincjonalnego” tryptyku, po raz kolejny stawia czoło życiowym wyzwaniom. Tym razem znajdzie się na emocjonalnym zakręcie. Tajemnicze zniknięcie najbliższej osoby spowoduje, że kobieta wyruszy w zmieniającą jej życie podróż do północnych Włoch. Spotkanie z Aminą, ofiarą muzułmańskiej tyranii i organizacja jej ucieczki od męża to tylko niektóre z przystanków te...

Ocena czytelników: 5.25 (głosów: 4)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0