Spójrz mi w oczy

Recenzja książki Spójrz mi w oczy
Ellen Gleeson jak zwykle po powrocie z pracy wyciąga pocztę ze skrzynki na listy. Nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że to, co tego dnia znalazło się w korespondencji wywróci jej życie do góry nogami. Między kopertami znajduje się ulotka ze zdjęciem zaginionego chłopca. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że Timothy ze zdjęcia wygląda zupełnie jak adoptowany syn Ellen – Will. Kobieta tłumaczy sobie, że to niemożliwe, przecież adopcja jej synka odbyła się zupełnie legalnie. Jednak dziennikarska ciekawość nie pozwala jej zamieść sprawy pod dywan. Im głębiej zaczyna grzebać w tej sprawie, tym bardziej jest przerażona. Tylko, że od pewnego momentu nie ma już odwrotu, i mimo, że odkryje fakty, o których wolałaby nie wiedzieć, to jednak będzie musiała zmierzyć się z prawdą i podjąć bardzo bolesne dla matki decyzje.

Zawsze, kiedy czytałam książki Jodi Picoult zastanawiałam się, czy kiedyś trafię na drugą taką autorkę, która tworzy historie jakby pisane przez życie, wzbudzając przy tym tak wiele emocji, że nie sposób się od jej książek oderwać. I oto jest, Lisa Scottoline. Jeśli macie ochotę na przejmującą opowieść, która porusza i skłania do refleksji, to zdecydowanie powinniście sięgnąć po „Spójrz mi w oczy”. Już po pierwszych stronach czytelnik czuje się zaintrygowany, a po kilkunastu kolejnych wie, że nie będzie w stanie oderwać się od tej książki, dopóki nie dowie się, jaka jest historia chłopca z ulotki. Duży wpływ na taki odbiór powieści ma doskonałe nakreślenie postaci. I to nie tylko głównych bohaterów. Tutaj dopracowany z najdrobniejszymi szczegółami jest każdy, od Ellen, po bohaterki jej artykułu, które pojawiają się przecież tylko na chwilę. A dzięki pełnokrwistym bohaterom historia wydaje się wręcz z życia wzięta. Doskonale są tutaj przedstawione matki, które straciły dziecko, a przecież wokół tego kręci się cała opowieść. Poznajemy trzy kobiety, dwie z nich już straciły dzieci, trzecia musi podjąć ciężką decyzję, której konsekwencje mogą doprowadzić do tego, że ukochany synek zniknie z jej życia. Wspomniane matki to dwie bohaterki artykułów Ellen i ona sama. Synek jednej został zamordowany, był przypadkową ofiarą ulicznej strzelaniny. Dzieci drugiej kobiety zostały porwane przez jej męża, kiedy chciała uzyskać całkowitą opiekę nad nimi. Między innymi poprzez rozmowy z tymi kobietami Ellen dojrzewa do zrobienia tego, co słuszne, nawet jeśli dla niej będzie to oznaczało wielkie cierpienie. To niesamowite, jak wiarygodnie udało się autorce przedstawić uczucia targające tymi kobietami.

„Spójrz mi w oczy” to jedna z tych książek, o której myśli się jeszcze długo po zakończeniu lektury. Już samo to jest dla książki świetną rekomendacją. Gwarantuję wam, że czas spędzony przy lekturze nie będzie czasem straconym. Dostajecie prawie pięćset stron niesamowitych emocji, wciągającej fabuły i zwrotów akcji, które do samego końca nie pozwolą przewidzieć, jak to się wszystko skończy. Polecam gorąco!

Więcej recenzji na blogu http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/
0 0
Dodał:
Dodano: 05 XI 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 184
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Asia
Wiek: 37 lat
Z nami od: 26 VII 2009

Recenzowana książka

Spójrz mi w oczy



Pewnego dnia Ellen Gleeson znajduje w skrzynce pocztowej ulotkę „Czy widziałeś to dziecko?”. Początkowo nie zwraca na nią większej uwagi i zamierza ją nawet wyrzucić, ale coś nie daje jej spokoju, zmusza, by spojrzeć na nią jeszcze raz. Widok mrozi jej krew w żyłach. Chłopiec z ulotki wygląda dokładnie tak samo jak jej adoptowany synek, Will. Rozum podpowiada jej, żeby zignorować całą sprawę, sko...

Ocena czytelników: 4.5 (głosów: 7)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.0