„Mocno przycisnęła się do Travisa z wargami na jego wargach, czuła, jak jego ciepło i zapach wnikają w jej ciało i sprawiają, że staje się bezwolna. Rozpoznała władczość w obejmujących ją ramionach, smakowała ją na ustach, które miażdżyły jej usta. W końcu straciła kontrolę nad własnym ciałem i umysłem. Poczuła, że jakaś tajemnicza siła ogarnia ją jak cyklon i wiruje wraz z nią ku słońcu, coraz bliżej i bliżej, aż doznała wrażenia, iż dotyka płomieni.”*
Straciłaś jedyne miejsce, które do ciebie należało i na które pracowałaś od dzieciństwa pomagając kiedy tylko mogłaś. Teraz udajesz się do kogoś z rodziny, kogo dawno nie widziałaś. Do miejsca całkiem ci obcego. Nie wiesz jak cię tam przyjmą i czy odnajdziesz się w nowej rzeczywistości. Pewne jest to, że nie możesz się poddać...
Adelia Cunnane pochowała niedawno ciotkę, która zajmowała się nią po śmierci rodziców i na dodatek musiała sprzedać rodzinną farmę. Dee nic już nie trzyma w małym Irlandzkim miasteczku i wyjeżdża do stryja do Ameryki. Tam zostaje ciepło przyjęta i na dodatek ma szansę wykonywać to co kocha. Kobieta zostaje zatrudniona na farmie gdzie będzie ujeżdżać konie. Początkowo jest zatrudniona na okres próbny, Travisowi Grantowi - właścicielowi farmy - trudno bowiem uwierzyć, że taka krucha i drobna kobieta da sobie z tym radę. Adelia ma ostry język i nie bardzo potrafi trzymać go za zębami co sprawia, że między nią, a szefem często wybuchają sprzeczki, które go bawią. Wygląda jakby tych dwoje za sobą nie przepadało, tylko czy na pewno?
Kolejny romans i ponownie Roberts. Mam sentyment do tej autorki, szczególnie do jej książek wydawanych nakładem wydawnictwa Mira. Są cieniutkie, lekkie w odbiorze, ale nie puste. Sprawiają, że się odprężam i relaksuje. Roberts przyzwyczaiła mnie do historii pełnych wzruszeń, czasem zabawnych, pełnych akcji, ciekawych dialogów oraz barwnych opisów. Czy i tym razem zdołała spełnić moje oczekiwania? Otóż, jak najbardziej tak. Robets jak zwykle wprowadza nas w środek akcji pokrótce streszczając co się do tej pory działo. W żaden sposób to nie przeszkadza
Książka ta wciągnęła mnie od pierwszych stron. Akcja toczy się szybko i bez żadnych zgrzytów. Plusem jest to, że naprawdę nie wiadomo jak zareagują w danej chwili postacie i czy spodziewać się jakiejś romantycznej sceny czy też kolejnej sprzeczki. Fabuła nie jest może oryginalna, ale jest ciekawie przedstawiona. Dialogi między Dee, a Travisem są pełne humoru i doprowadzały mnie do łez ze śmiechu. Historia jest napisana z polotem, do tego z szczegółowymi opisami miejsc i ludzi w kilku zdaniach. Bez problemu wyobraziłam sobie farmę czy też postacie. Z miejsca polubiłam bohaterów i z ciekawością śledziłam ich poczynania. Wraz z nimi śmiałam się i płakałam, przeżywałam wzloty i upadki. No i dzięki nim po skończonej lekturze odpłynęłam przed zaśnięciem w świat marzeń. Czasem można...
Oczywiście najbliżsi mojemu sercu stali się Dee, Travis oraz stryj Patrick. Ona jak na Irlandkę przystało swój niski wzrost nadrabia temperamentem. Jest pyskata i gadatliwa, z reguły pierw mówi, a potem myśli. Zwłaszcza gdy prowadzi utarczki z Travisem. Tylko, że tak naprawdę obok bojowniczej natury jest w niej delikatna kobieta, która trochę się nacierpiała. Pragnie trochę ciepła i miłości. Kocha konie i z radością wykonuje swoją nową pracę. Travis początkowo wydaje się być gburowaty, ale okazuje się być całkiem fajnym facetem. Odpowiedzialny i dokładny. Dba o farmę i swoich pracowników. W jakiś dziwny sposób wywołuje u Dee wszystko co najgorsze i sprawia, że ta zawsze mu pyskuje. Lubi to , a jeszcze bardziej podoba mu się jej uciszanie swoją tajną bronią. Jest czuły, delikatny i wyrozumiały. Zaś stryj to taki wesoły staruszek z wielkim sercem do którego aż chce się przytulić i wyznać wszystkie troski. Z racji wieku jest bardzo mądry i spostrzegawczy. Ujął mnie tym jak serdecznie przyjął Adelię i się nią zajął.
„Irlandzka krew” to jedna z najlepszych książek Roberts jaką miałam okazję czytać. Lekka, zabawna i wzruszająca. Nawet teraz w głowie przewijają mi się ciekawsze fragmenty. Czyta się ją szybko i z prawdziwą przyjemnością dzięki temu, że autorka pisze lekkim w odbiorze językiem. Polecam.
*str.46