„Według mieszkańców Soreni sprawiedliwość mogła cię gonić, ale gdyby cię dopadła, obdarłaby cię ze skóry jak wieprza lub ukrzyżowała jak nieszczęśnika, zgwałciłaby cię dla zabawy jak ludzie, którzy zachowują się jak bestie, wytropiłaby cię, gdziekolwiek byś się ukrył, i z pewnością nie zapomniałaby twojego imienia ani imienia twojego potomka.”*
Stara, samotna kobiecina, żyjąca gdzieś na uboczu. Zazwyczaj biedna, żyje z jałmużny lub drobnych prac. W nocy jednak zmienia się w niosącą śmierć. Gdy już nie ma szans na poprawę stanu zdrowia posyła się po nią aby ulżyła cierpiącemu. Udaje się do domu umierającego ubrana cała na czarno i uwalnia duszę…
Połowa XX wieku, Sardynia. Bonaria Urrai to samotna, ale zamożna kobieta. W dzień trudni się krawiectwem, a w nocy jest accabadorą, czyli kimś kto pomaga odejść. Jest ona samotna dlatego też bierze od jakiejś matki Marię Listru na wychowanie. Ta staje się duchową córką starej kobiety. Dziewczynka początkowo jest wystraszona i nie pewna, tak nagle stała się kimś ważnym, że nie jest w stanie tego pojąć. Powoli przyzwyczaja się do tego stanu rzeczy i rozkwita jak piękny kwiat. Nie wie jednak czym zajmuje się w nocy, a gdy prawda wychodzi na jaw nie jest w stanie się z tym pogodzić. Musi wyjechać by jakoś uporządkować sobie wszystko. Czy te kobiety jeszcze kiedyś się spotkają? Jak potoczą się ich losy i czy Maria zrozumie rolę jaką odgrywała Boneria?
Muszę powiedzieć, że spodziewałam się czegoś innego. Liczyłam na historię accabadory osnutej tajemniczością, ciemnością, w której się porusza. Spodziewałam się bardziej jej przemyśleń i odczuć. Dostałam jednak coś innego, co może nie wprawiło mnie w zachwyt, ale z pewnością coś we mnie poruszyło. Książka ta mówi o dwóch kobietach, które są ze sobą zżyte. Ale to nie wszystko - poruszany też jest tu temat eutanazji, śmierci, miłości. Nie obce są jej też wzmianki o zaufaniu czy próbie akceptacji innego człowieka, a raczej zrozumienia tego co czyni.
Autorka poruszyła szereg tematów i skłania do zadawania pytań samemu sobie. Odpowiedzi zaś nie są wcale takie oczywiste. Ja osobiście uważam, że w niektórych przypadkach eutanazja jest dobrym rozwiązaniem. Myślę, że czasem trzeba dać komuś odejść by nie cierpiał. Ale popieram to tylko i wyłącznie gdy nie ma już żadnej szansy na poprawę. Prawdą jednak będzie, że każdy inaczej odbierze zawartość tej książeczki, zależy od człowieka. Druga sprawa, która już nie znalazła mnie zbytniego poparcia to oddawanie własnych dzieci komuś innemu. W tym wypadku Maria trafiła dobrze, bo miała lepiej niż w domu rodzinnym, ale nie zawsze tak się dzieje. Denerwowała mnie matka dziewczynki, nie dość, że oddała ją jak zbędną rzecz to jeszcze wykorzystywała do prac domowych.
Jak na niecałe dwieście stron w powieści zawarto dużo emocji. Z ciekawością czytałam kolejne strony, lubię poznawać zwyczaje innych ludzi. Często wzbudzają one sprzeczne emocje, ale pozwalają też spojrzeć na różne sprawy z wielu stron. Nie targały mną jakieś mocne emocje, ale nie była mi ta historia obca. Była dobra, nie nużyła, zmuszała do sięgnięcia w głąb siebie.
„Accabadora” to powieść, którą czyta się szybko i mimo trudnych tematów przyjemnie. Traktuje o ważnych i trudnych tematach, pozwala spojrzeć na nie z innej perspektywy. Ciekawa fabuła, intrygujące postacie i opisy miejsc sprawiły, że nie dało się o niej zapomnieć.
*str. 126-127