“Klub Martwych” to trzeci tom przygód Sookie Stuckhouse autorstwa Charlaine Harris. Tomiszcz ten jest pod wieloma względami “naj”.
Po pierwsze – najciekawsza fabuła. Tym razem Sookie ma poważną zagwoztkę. Ona i jej chłopak-wampir Bill nieco się od siebie oddalili. Bill pracuje dla Królowej Luizjany, musi koniecznie wyjechać. Po jakimś czasie okazuje się, że jej wampir okłamał ją dla swojej byłej kochanki. Został również porwany. Czy Sookie pomoże odnaleźć Billa czy spisze go na straty? Dowiedzcie się sami
!
Po drugie – najbardziej interesujące postacie. Główni bohaterowie są ci sami, lecz zmieniają się. Dodatkowo Bill nie jest już na pierwszym miejscu. Jest ważny, ale występuje tu jako tło. Jego miejsce zastępuje Eric – moja ulubiona postać w tym cyklu. Nie jestem pewna, ale Sookie wydaje mi się tu bardziej dojrzala i zdecydowana. To spory plus. Erotyzm też gdzieś wyparował.... Ci którzy kochali te kawałki – przykro mi, tu ich nie ma.
Po trzecie – najlepiej opracowany kryminał. Zdecydowanie. Pomimo, że styl zbytnio się nie zmienił czuć było pewne poprawki. Pani Harris nadal prowadzi historię suchym językiem, typowo kryminalnym, jednak teraz widać, że książka ta jest bardziej dopracowana niż dwa poprzednie tomy, zakończenie jest mniej oczywiste.
Po czwarte – najorginalniejszy z dotychczasowych tomów. Nie występują tu już tylko wilkołaki i wampiry. Nadeszła pora na inne stworzenia. I tak mamy goblina o dosłownie płomiennych dłoniach, gangi zmiennokształtnych czy cmentarne hieny – ghule. To na prawdę spory plus dla pani Harris.
Po piąte – najładniejsza okładka. Oj, tak! Jestem w niej zakochana! Tak jak w “Martwym aż do Zmroku” okładka podobała mi się bardzo, a “U martwych w Dallas” nie podobała mi się wcale tak w “Klubie Martwych” zachwyciłam się szatą graficzną. Nie jest to jakiś finezyjny czy ekstremalny pomysł. To po prostu puszka czystej krwi. Świetna okładka. Cóż więcej mam napisać? Jednym słowem - polecam!
[wkrótce na blogu :] -
http://tomiszcze.blog.onet.pl ]