Przygód ciąg dalszy...

Recenzja książki Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm
Michael J. Sullivan jest amerykańskim pisarzem fanatsy. Swoją przygodę z pisarstwem rozpoczął już w wieku dziesięciu lat. W przeciągu piętnastu lat napisał, aż dwanaście powieści, ale żadnej nie udało mu się wydać. Postanowił więc porzucić pisanie. Zarzekał się, że to już na zawsze, ale po dziesięciu latach z powrotem powrócił do tego co kocha. Zadebiutował w 2008 roku pierwszym tomem Odkryć Ryirii, gdzie główna para bohaterów to najemnicy zajmujący się złodziejskim fachem. Nowe Imperium. Szmaragdowy sztorm to trzeci i czwarty tom z tejże serii, w którym poznajemy dalsze losy tej dwójki.

Nowe imperium przedstawia nam wyprawę jakiej Royce i Hadrian podejmują się na zlecenie księżniczki Aristy z Melengaru. Mają ją, bowiem doprowadzić do przywódcy nacjonalistów – Degana Gaunta; z którym księżniczka chce zawrzeć porozumienie w imieniu brata i zyskać tym samym sojuszników do walki z nowo powstałym imperium. Dla duetu Riyrii jest to raczej niekorzystne zlecenie, ponieważ oboje zamierzali się wycofać ze swojego zajęcia. Jednak w końcu zgadzają się. Czy uda im się dotrzeć do wyznaczonego celu? Co jeszcze wydarzy się po drodze?
Jednocześnie poznajemy także losy imperatorki Modiny, znanej wcześniej jako Thrace. Dziewczyna pozostaje w stanie katatonicznym i dopiero pojawienie się nowej asystentki, która wcześniej była zwykłą pomywaczką, zaczyna wyciągać ją z tego stanu.

Szmaragdowy sztorm to nazwa najnowszego okrętu nowego imperium, który zostaje wysłany z tajemniczą misją do… tajemniczego celu wyprawy. Royce i Hadrian mają za zadanie dostać się na statek, aby na zlecenie Alrica odkryć jakie plany ma Marrius aby zapewnić imperium bezpieczeństwo. Jednak żaden z nich nie ma pojęcia w co się pakuje, a choroba morska to najdelikatniejsza z przeszkód. Co ich czeka? Czy uda im się odkryć podstępne plany najgorszego wroga Royca?
W tym samym czasie Arista wyrusza z Ratiboru, aby kontynuować misję jaką powierzył jej Eshradonn w chwili gdy umierał. Księżniczka odkryje również swoją wewnętrzną siłę i zacznie bardziej wierzyć i ufać swym magicznym zdolnościom.

Co czeka wszystkich naszych bohaterów na samym końcu? Tego musicie dowiedzieć się samodzielnie.

Pomimo, iż nie czytałam poprzednich dwóch tomów, to nie miałam problemu z odnalezieniem się w całej historii. Autor przypomina i wyjaśnia najważniejsze kwestie w sytuacjach gdy jest to potrzebne. Jednak robi to w dość minimalnym stopniu, tak aby zachęcić maruderów do zapoznania się także z poprzednimi częściami. Dużym ułatwieniem jest także fakt, że każda z części Odkryć Ryirii została napisana jako osobna i zamknięta historia. Jedyne co je ze sobą łączy to postacie, zwłaszcza dwójka głównych bohaterów, a także myśl przewodnia dotycząca dopełniania się starych legend dotyczących odrodzenia się Imperium.

Fabuła biegnie wielotorowo, więc czytelnik ma możliwość poznania szerszej perspektywy danej historii. Poznajemy zupełnie odrębne i pozornie nie powiązane ze sobą wątki, z których dopiero na sam koniec zaczyna się wyłaniać kolejny ze złożonych elementów. Jednak ich dokładne przeznaczenie poznamy dopiero na sam koniec powieści. Mimo takiej złożoności, fabuła często wydaje się być w równym stopniu przewidywalna jak i tajemnicza. Nie należy jednak dawać się zwieść, ponieważ samo zakończenie rozbija całe nasze wyobrażenia kształtujące się przez cały czas trwania historii.

Akcja nie co prawda nie pędzi w zatrważającym tempie ciągle do przodu, a mimo tego całkowicie wbija w fotel i sprawia, że od książki nie można się oderwać. Jej tempo można określić jako miarowe, ale i całkowicie zaskakujące. Pełno w niej niespodziewanych zwrotów i znacznych wzrostów napięcie, przy których autor niczym się nie ograniczał. Dzięki temu po prostu nie ma czasu na nudę. Nawet spore objętościowo opisy są pasjonujące i sprawiające, że napięcie stale i równomiernie rośnie.

Wszystkie postacie jakie mamy okazję spotkać w toku trwania historii są dopracowane w każdym calu. Micheal J. Sullivan stworzył wielce różnorodny wachlarz charakterów, które na pierwszy rzut oka po prostu wykluczają bliższe zażyłości pomiędzy bohaterami, a tak naprawdę doskonale się uzupełniają. Najlepiej widać to na przykładzie Royca i Hadriana. Każdy z nich ma zupełnie inne priorytety i kodeksy moralne, a i tak rozumieją się praktycznie bez słów. Jeden za drugim poszedłby w ogień, co w sumie bardzo często robią.

Podsumowując. W tomiszczu jakim jest Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm, każdy znajdzie coś dla siebie. Mamy tu bowiem i pasjonującą przygodę, sensacyjne zagadki, niemałą dawkę wyszukanego humoru, niebezpieczne zadania, a także trochę psychologii. W jakim stopni to wszystko się ze sobą miesza? Tego nie zdradzę, to po prostu trzeba samemu poznać. Jedynym chyba mankamentem tych powieści są ich niespodziewane zakończenia, które nie wiele wyjaśniają. Mimo wszystko. Gorąco polecam!


http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2012/10/nowe-imperium-...
0 0
Dodał:
Dodano: 16 X 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 254
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Natalia
Wiek: 38 lat
Z nami od: 02 XII 2011

Recenzowana książka

Nowe imperium. Szmaragdowy sztorm



Łotrzykowska przygoda w scenerii fantasy, czyli Royce i Hadrian – charyzmatyczny duet Riyria – powracają! Bohaterowie zostają wezwani, by pomóc swojej ojczyźnie. Królestwo Melengar potrzebuje ich w nierównej walce z zagrażającym mu imperium. Dwaj złodzieje zostają wysłani z samobójczą misją za linie wroga, gdzie będą starali się pozyskać sojuszników dla swojej sprawy. Tymczasem wychodzi na jaw, ż...

Ocena czytelników: 5.25 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5