O Cinderelli, która zamiast pantofelka, zgubiła całą stopę.

Recenzja książki Saga Księżycowa: Cinder
"Zabrały jej piękne suknie, ubrały w stary zszarzały fartuch, a na nogi włożyły drewniaki".

Marissa Meyer mieszka z mężem i trzema kotami w miasteczku Tacoma w stanie Waszyngton. Jest fanką dziwaczności. Baśnie uwielbia od dzieciństwa. Saga księżycowa to jej debiut, choć, jak sama mówi, ma niezłą kolekcję powieści niedokończonych.

Nowy Pekin to miejsce pełne najnowszych technologii. Po ulicach poruszają się androidy, stworzone tak, by wykonywać większość obowiązków za mieszakańców; latają awiary, które w mgnieniu oka zawiozą Cię do najodleglejszego miejsca w państwie, a jednocześnie zaserwują Ci porcję najnowszych wiadomości; są tutaj również cyborgi - ludzie, którzy stracili jakąś kończynę i zastąpili ją metalową podróbką. Mimo tej otoczki szczęścia, ludzie zamieszkujący Państwo Środka żyją w ciągłym strachu. Miasto zostało zdziesiątkowane przez zarazę, która dotknęła nawet samego cesarza Rikana.

Linh Cinder mieszka w hałaśliwym Nowym Pekinie. Pracuje jako mechanik na jednym z wielu zatłoczonych targów, gdzie jest ostentacyjnie traktowana jak powietrze bądź poniżana przez miejscowych handlarzy. Jednak Cinder wcale się tym nie przejmuje - najważniejsze, że jest najlepszym mechanikiem w kraju, ma swoją przyjaciółkę-androida Iko i ukochaną siostrę Peony. Jednak dochód z jej sklepu jest marny, a Cinder potrzebuje pieniędzy, żeby uniezależnić się od swojej opiekunki Adri. Pewnego dnia do jej zakładu przybywa nie kto inny jak następca tronu - książę Kai. Cinder jest wytrącona z równowagi jego nagłym pojawianiem się, ale przede wszystkim - jego uprzejmym zachowaniem wobec niej. Och, co by o niej pomyślał, gdyby dowiedział się, że jest cyborgiem? Cinder nie zdaje sobie sprawy, że z tego przypadkowego spotkania wynikną wielkie kłopoty. Gdy na jej drodze pojawia się książę, Cinder znajdzie się w epicentrum międzygalaktycznej walki z królową Luny. Jednak nie to jest najgorsze - zaraza ponownie daje o sobie znać i zabiera najbliższych z otoczenia głównej bohaterki. Jak poradzi sobie postawiona w roli jedynej osoby, która potrafi ocalić świat przed królową Levaną?

"Kiedy Kopciuszek zbiegał ze schodów, lewy pantofelek zsunął się z jej stopy".

Już jakiś czas temu czytałam o tej książce, gdy jeszcze nie zostało dokładnie podane wydawnictwo, które ją wyda, ani kiedy to się stanie. Od pierwszej chwili mnie zainteresowała i wiedziałam, że będę musiała się z nią szybko zapoznać. Gdy przyszła okazja zrecenzowania jej przedpremierowo wiele nie czekałam i od razu zabrałam się do czytania. Czy mi się podobało?

Książka ma niezliczoną ilość plusów, a jednym z nich jest przede wszystkim fabuła - mamy do czynienia z główną bohaterką, która jest cyborgiem (a to też w pewnym sensie znaczy, że nie jest idealna) i mieszka w państwie przyszłości, czyli Pekinie. Przyznam, że jeszcze nie miałam styczności z książką, w której pojawiałyby się roboty, ale ten temat od pierwszej kartki mi się spodobał. Przez książkę przetacza się wielka masa nowoczesnej technologii, która jest na tyle realna, że zaczynamy zastanawiać się czy to nie właśnie w tym kierunku pójdzie nasz świat.

Cinder jest jedną z najlepszych bohaterek, jakie do tej pory miałam okazję spotkać. Jest inteligentna, mocna, wygadana i nie da sobie w kaszę dmuchać. Zawsze ma własne zdanie i chroni swoich najbliższych, a jednocześnie boi się, że ktoś pozna prawdę o tym kim jest - o tym, że jest cyborgiem. Polubiłam ją przede wszystkim dlatego, że jest realna. Pod maską tej odwagi, którą nieustannie prezentuje, kryje się też dziewczyna, która nie chce być traktowana jak odludek, która pragnie być zaakceptowana przez otoczenie. Przez książkę przewija się dużo postaci - od skrajnie dobrych do podle złych - ale muszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną osobę - Iko. Może nie jest to dokładnie człowiek, gdyż jest androidem, ale zachowuje się całkowicie inaczej. Cały czas chce zostać dostrzeżona przez innych, cieszy się z nawet najmniejszych podarunków i marzy o tym, by wybrać się na bal, gdzie spotka księcia. A jeśli o nim już mowa to Kaito bardzo przypadł mi do gustu - mimo tego, że w tak młodym wieku został cesarzem potrafił dyplomatycznie prowadzić rozmowy z Lunarami i zarządzać sprawiedliwie krajem. Reasumując, postacie są do bólu ujmujące i szczere, przez co czytelnik ma wrażenie, że takie osoby istnieją naprawdę.

Jestem pod wielkim wrażeniem wyobraźni pani Marissy. Ukazała nam bajkę o Kopciuszku w całkowicie innym świetle, otoczeniu i czasie. Mimo tego, że autorka opierała się na wątku tejże baśni to jednak jej geniusz ukazał się w tym, jak potrafiła nadać nowe znaczenie słowa Kopciuszek - nie stworzyła sprzątaczki, której nie pozwolono iść na bal, ale silną i niepowstrzymaną kobietę, która potrafi walczyć o swoje. Przyznam, że kilkakrotnie łapałam się w książce na tym, że wyszukiwałam podobieństw do tejże baśni - to naprawdę wielka frajda! Jednak najśmieszniejsze w tej historii jest to, że Cinder, zamiast jak prawdziwa Cinderella zgubić pantofelek, zgubiła całą stopę!

W książce mogę się przyczepić jedynie do tego, że akcja była trochę przewidywalna - już od pewnego momentu od razu wiedziałam co się zdarzy pod koniec książki - jednak to wcale nie sprawiło, że książkę czytało się wolno i niechętnie, wręcz przeciwnie. Skończyłam czytać ją w zawrotnym tempie i spędzałam kilka godzin ślęcząc nad nią i śledząc losy bohaterów. Rozdziały są na tyle krótkie, że szybko się je czyta i chce się więcej, oraz na tyle długie, że akcja porządnie się rozwinie i zapętli.

Jeśli, tak jak ja, w dzieciństwie zaczytywałyście się w Kopciuszku i chciałyście być królewnami - to ta książka rzuci Wam na to trochę inne światło. Naprawdę polecam ją z czystym sumieniem wszystkim, bo wiem, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie - ja na przykład znalazłam tutaj szczyptę orientu i tajemnicy. Nie ma nawet nad czym się zastanawiać, bo książka z pewnością się Wam spodoba. Sama z niecierpliwością czekam na następną część.

" - Myślisz, że to może być kwestia wirusa?
- Może zawiesiła się z powodu nieprawdopodobnego czaru księcia?
- Czy mogłybyśmy przestać mówić o księciu?
- Nie sądzę, by to było możliwe. W końcu pracujemy nad jego androidem. Pomyśl tylko o rzeczach, które ona wie, o rzeczach, które widziała, i... - Iko zawiesiła głos. - Myślisz, że widziała go nago?
- Och, na litość boską! - Cinder zdarła rękawiczki i rzuciła je na stół. - Nie pomagasz mi".
0 0
Dodał:
Dodano: 12 X 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 475
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Anka
Wiek: 27 lat
Z nami od: 15 V 2012

Recenzowana książka

Saga Księżycowa: Cinder



Orientalny Pekin przyszłości przynosi barwny, hałaśliwy krajobraz miasta, który ciekawi niejednego Europejczyka. „Sagi księżycowe. Cinder” Marissy Meyer wywraca do góry nogami wizerunek Państwa Środka. Wraz z Cinder główną bohaterką znajdujemy się w zdziesiątkowanym przez śmiertelną plagę mieście. Dziewczyna jest cyborgiem o tajemniczej przeszłości, jednocześnie obywatelem drugiej kategorii. Spr...

Ocena czytelników: 5.07 (głosów: 38)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5