Jestem zachwycona. Oczarowana. Zauroczona. Mogłabym szukać jeszcze innych synonimów wyrażających moje achy i ochy po przeczytaniu powieści naszej polskiej autorki Gabrieli Gargaś. Myślę jednak, że na dobry początek te trzy powyżej wymienione wystarczą, by zobrazować Wam moje odczucia po lekturze powieści „W plątaninie uczuć”. A nad czym ten mój ogromny zachwyt i dlaczego? Już się tłumaczę.
Na pierwszy ogień niech będą rzucone drobiazgi. To te elementy powieści, które gdzieś tam czasem pozostają niedocenione przez Czytelników, a może właśnie dlatego, że pozostają na dalszym planie nie pojawiają się w recenzjach w pierwszym rzędzie.
Otóż, cytaty. Książka przepełniona jest ogromną ilością sentencji, które mnie zachwyciły i co więcej zmusiły do chwilowego przerwania czytania, by podumać, powspominać, pobłądzić i po prostu się zamyślić nad własnym życiem. Przytoczę tylko kilka wybranych fragmentów, które najmocniej utkwiły mi w pamięci i które wywołały we mnie tę melancholijną zadumę nad samym moim istnieniem.
„Miłość ma też zwykłe dni. Banalne słowa: dziękuję, przepraszam, podziwiam. Miłość to też obiad zjedzony wspólnie, płacz dziecka, uśmiech, wędrówka plażą, kubek kawy zrobiony o świcie. Miłość to nie tylko oszlifowany diament. Ma swoje kanty i rysy, plamy i zadrapania. Miłość znosi ciężkie słowa i, przyczajona czeka cichutko na lepsze dni. Ciężko oddycha strudzona i rozkwita z każdym rokiem. Jest taka zwyczajna, że czasami aż przeraża. Boli, ale da się znieść cierpienie, kiedy się prawdziwie kocha.”
„Małżeństwo jest jak wspinaczka na górę. Ile człowiek się musi namęczyć, napocić, aby wejść na szczyt. Nie jest łatwo. Są potknięcia i wywrotki. Wielkie bąble, które robią się, w miarę jak wędrowiec zbliża się do szczytu. W końcu dochodzi, zdobywa upragniony cel. Jest pięknie, podziwia widoki. Tylko ile można siedzieć na szczycie góry? W końcu trzeba zejść. Powrót do szarej rzeczywistości już nie jest taki fajny. Wspinaczka rozpoczyna się od nowa. Tylko ile można zdobywać tę samą górę. W końcu się znudzi. Za piątym, dziesiątym razem, a czasem już za drugim...”
Niezwykle życiowe spostrzeżenia bezbłędnie ubrane w słowa. To, że powieść zawładnęła moim sercem wiadomo, dodam tylko, że stało się tak już od pierwszej linijki. Wiecznie żywe maksymy życiowe sprawiły, że czytanie było nie tylko przyjemne, ale skłaniało także do przemyśleń. Jak dla mnie: idealnie. Uwielbiam taką literaturę.
Tytuł. Zafascynował mnie jeszcze na długo przed tym jak poznałam fabułę książki. I absolutnie nie kojarzył mi się z żadnym romansem. Plątanina kojarzyła mi się jako rzecz zagmatwana, trudna, aczkolwiek nie nie do rozplątania. Takie faktycznie okazały się uczucia o których mowa w powieści. Mowa w sposób zrozumiały, wyrazisty, ale też dostojny, piękny i przemawiający. Przekonujący – bo życiowy. „W plątaninie uczuć” poznajemy trzy kobiety: Dorotę, Hankę i Kalinę. Trzy kobiety i ich losy. Nie są one wyolbrzymione, przekłamane czy nieprawdopodobnie. Protagonistki to postaci, z którymi – jak sądzę – mogłoby utożsamić się wiele kobiet. To prawdziwe charaktery i możliwe sytuacje.
Powieść „W plątaninie uczuć” Gabrieli Gargaś oceniam bardzo wysoko. Świetnie wywarzony humor dominujący w książce wciągnął mnie bez reszty. Połykałam kolejne strony z uczuciem ciągłego niedosytu. Niedosytu w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Humor ten tak przypadł mi do gustu, że chciałam go więcej i więcej. I tak też było. Uśmiechałam się do siebie czytając Plątaninę, śmiałam się w głos poznając opowieści głównych bohaterek. I byłam przekonana, że w takim klimacie pozostanę do końca powieści. Jakże byłam zdziwiona, gdy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek. Przyznam, że pojawiły się łzy, czytanie w nocy, z zapartym tchem. Teraz ponownie mogę stwierdzić, że stało się bardzo życiowo. Hmm, pokuszę się o stwierdzenie, że być może właśnie to życie pisze dla nas najlepsze opowieści. Może właśnie ta życiowość, codzienność, szaro-burość, bycie na wozie i pod wozem to najlepsze motywy na powieść z sukcesem. „W plątaninie uczuć” to ciepła powieść o życiu i jego wartości. O chwili, z której powinniśmy korzystać i o wartościach takich jak przyjaźń, które powinniśmy cenić.
Wciągające wątki trzech przyjaciółek i ich życiowe dylematy oraz podjęte decyzje to pokrótce dokładnie to co sprawiło, że Plątaninę pokochałam. Pokochałam na tyle, by bez zastanowienia kupić pierwszą powieść autorki zatytułowaną „ Jutra może nie być”. Ten tytuł także do mnie przemawia i nie ukrywam, że już teraz jestem ciekawa co się za nim kryje. W najbliższym czasie z pewnością się o tym przekonam.