“Ever” jest pierwszym tomem cyklu pt. “Nieśmiertelni”. Zdobyła wiele nagród, została przetłumaczona na 20 języków i wysławiana przez nastolatki. Spodziewałam się ulepszonej wersji Zmierzchu. Jakże się pomyliłam!
Zacznę od moich wymagań co do książki. Myślałam, iż będzie tu pełno seksu, brutalności i wampirów, czyli to co lubię najbardziej. Jednak po przeczytaniu, stwierdzam że wydawnictwo Dolnośląskie tak jak i Amber nie chce jeszcze bardziej demoralizować słodkich, niewinnych dziewcząt, które są na wyginięciu. Nie jest to referat z etyki, a recenzja, więc tą małą dygresją zakańczam temat.
O dziwo, wampirów tu nie ma. Niech nie myli was [tak jak mnie zmyliło] nazwa sagi. Owszem są tu Nieśmiertelni, aczkolwiek nie wampiry. Pewna piękna dziewoja która miała wszystko przeżyła wypadek samochodowy w którym zgineli jej rodzice oraz młodsza siostra. Po tym tragicznym wydarzeniu, Ever zaczyna nosić obrzydliwe ubrania i inne rzeczy uwłaczające jej urodzie. Najdziwniejsze jest to... że po wypadku jest medium!
Narracja identyczna jak ze “Snu” Lisy McMann tyle, że do tej książki w miarę pasuje. Nie powiem żebym była zachwycona, bo właśnie narracja najbardziej zakłócała moją przyjemność z czytania tej lektury. Nie podobały mi się też te krótkie zdania. Idę do samochodu. Otwieram drzwi. I widzę Vee.
Niezmiernie irytujące. Ale po kilkudziesięciu stronach zaczełam się przyzwyczajać do tego gorszącego mnie języka.
Postacie strasznie nuuudne, więc nie będę im poświęcać większej uwagi. Wszyscy piękni, dobro-źli i ludzcy w nieludzkiej powłoce lub na odwrót. Pomimo, że książkę oceniłam dość wysoko, nie mogę jej polecić. Czytało się dość dobrze, nic więcej.
[wkrótce na blogu :] -
www.tomiszcze.blog.onet.pl ]