Raz wiedźmie śmierć

Recenzja książki Kroniki Żelaznego Druida: Raz wiedźmie śmierć
Zazwyczaj kiedy zaczynam nową serię i pierwszy tom bardzo mi się spodobał, przed drugim mam obawy, czy będzie równie dobry. W przypadku „Raz wiedźmie śmierć” nie miałam żadnych obaw, po prostu wiedziałam, że czeka mnie świetna rozrywka w świecie przepełnionym magią. Bo czego jak czego, ale magii mamy tutaj pod dostatkiem. Dlatego Atticus nie ma kiedy się nudzić, albo chociaż odpocząć. Nagle okazuje się, że wystarczy zabić boga żeby stać się bardzo popularnym. Zgłasza się do niego coraz więcej bogów, którzy życzą sobie wykończenia ich rywali. A przede wszystkim Thora, co do tego większość jest zgodna. Problem w tym, że Atticus nie ma najmniejszej ochoty wykańczać całego panteonu, i szczerze mówiąc nie ma nawet czasu się nad tym zastanowić, bo wokół niego jak zwykle dużo się dzieje. Musi pomóc Kojotowi pozbyć się pewnego demona ze szkoły. W tym czasie kilkanaście bachantek z Las Vegas wybiera się na wycieczkę i właśnie na terenie druida postanawiają urządzić sobie bachanalia. Do tego nazistowskie wiedźmy próbują zrobić z Atticusa kupkę popiołu, więc musi on połączyć siły z polskim sabatem Maliny. To tylko część spraw, którymi musi zająć się nasz przesympatyczny druid. Łatwo nie będzie, ale przecież nie takie rzeczy się załatwiało.

Dwie największe zalety tej serii to główny bohater, który od samego początku wzbudza sympatię, i akcja. Nie ma tu miejsca na dłużyzny, dostajemy czterysta stron akcji, i to takiej na wysokim poziomie. Dzień bez walki o życie to dzień stracony, na szczęście w ciągu 2100 lat życia, Atticus nauczył się dbać o siebie i bliskich. Ale jego przeciwnicy i tak będą próbować, bo tutaj każdy chce osiągnąć swój cel, czy to bóg, czy wiedźma. Jednak druid jest za mądry na to, żeby być czyimś pionkiem i jest bardzo zdeterminowany żeby postawić na swoim.

Jeszcze jedną rzecz uwielbiam w książkach pana Hearne – przeplatają się tutaj wszystkie mitologie świata i stworzenia magiczne. Że niby druid nie mógłby współpracować z Matką Boską? Pff, a dlaczego nie? Jeśli tylko ich współpraca może wpędzić zło z powrotem do piekła, to wszystko jest możliwe. Bachantki, wiedźmy, indiański bóg, Morrigan, Brighid, żywiołaki, demony – to tylko część postaci otaczających Atticusa. A Hearne pisze w taki sposób, że magia wręcz nas otacza, wciąga w świat powieści i wypełza z każdej strony. Do tego genialny humor, rozbawiające do łez dialogi i lekki styl. To bez wątpienia przepis na świetną powieść urban fantasty. Mam nadzieję, że jeszcze wiele części przed nami. I nawet nie mam obaw, że poziom powieści może się obniżyć jeśli będzie ich coraz więcej. Tematyka, którą zajął się autor to studnia bez dna, a Hearne już pokazał, że potrafi z niej czerpać pomysły. I oby tak dalej, bo ja nie mam najmniejszej ochoty rozstawać się z Atticusem i spółką.

Więcej recenzji na blogu http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/
0 0
Dodał:
Dodano: 27 IX 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 224
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Asia
Wiek: 37 lat
Z nami od: 26 VII 2009

Recenzowana książka

Kroniki Żelaznego Druida: Raz wiedźmie śmierć



Tytuł oryginału: Hexed Atticus O’Sullivan odkrywa, że po zabiciu starożytnego celtyckiego boga stał się niespodziewanie popularny. Bogowie z najróżniejszych panteonów proszą go o zgładzenie ich rywali. To jednak jedynie początek kłopotów. Do drzwi Atticusa puka Kojot, indiański bóg-oszust, i żąda, by pozbył się on olbrzymiego demona polującego na ludzi. Horda seksownych bachantek z Las Vegas chce...

Ocena czytelników: 5.30 (głosów: 13)
Autor recenzji ocenił książkę na: 5.5