Jak makiem zasiał

Recenzja książki Jak makiem zasiał
Koniec XIX wieku na Mazowszu. Małe miasteczko, w którym zazwyczaj niewiele się dzieje. Do czasu, aż ktoś na miejscowym cmentarzu zaczyna rozkopywać groby i okaleczać zwłoki. Mimo wysiłków komisarza Połżniewicza i jego podwładnych, sprawca przez wiele miesięcy pozostaje nieuchwytny. Jakby policja miała mało problemów, kolejne sprawy pojawiają się na horyzoncie. Znika córka rzeźnika, młody student popełnia samobójstwo, a śledztwo coraz bardziej się komplikuje. Zamiast wskazówek pojawia się kolejny trup, a wszystkie tropy prowadzą do miejscowego szpitala dla obłąkanych.

Wydawnictwo Prószyński już kilka razy udowodniło, że w serii „Asy kryminału” wydaje tylko i wyłącznie dobre, lub wręcz świetne książki. A to sprawia, że sięgam po nie tylko z wielką chęcią, ale i z dość dużymi oczekiwaniami. Jednak tym razem mam mieszane uczucia. Niby mamy tutaj do czynienia z kryminałem z prawdziwego zdarzenia, ale jednak czegoś brak.
Mrok i tajemnica wprowadzają świetny klimat grozy, który sprawia, że czytelnik może poczuć lekki dreszczyk. Do tego wszystkiego dodajmy jeszcze cmentarz, na którym rozgrywa się spora część wydarzeń oraz szpital dla obłąkanych, gdzie lekarz przeprowadza dziwne eksperymenty i mamy iście upiorny klimat. Niepokój, który towarzyszy nam w trakcie lektury sprawia, że jesteśmy bardziej czujni i razem z komisarzem Połżniewiczem staramy się rozwikłać zagadkę.
Jedyne, co mogę tej powieści zarzucić, to niewielka objętość, przez co potencjał historii został trochę niewykorzystany. Czyli, jak się niestety często zdarza, pomysł dobry, gorzej z wykonaniem. Gdyby trochę rozwinąć niektóre wątki, czytelnik miałby czas, żeby się w ten mroczny klimat wczuć, a tak, niestety, ale ledwo zaczniemy czytać i już zbliżamy się do końca. Wątek szpitala dla obłąkanych też mógł być poprowadzony w ciekawym kierunku, i nie ukrywam, że bardzo na to liczyłam. Tymczasem został zepchnięty na bok, a po czasie okazał się zupełnie bez znaczenia. Nie poczułam też w ogóle tego, że historia dzieje się pod koniec XIX wieku. Miło byłoby, gdyby jakikolwiek element powieści wprowadzał nas w klimat tamtych czasów.
Dlatego, mimo, iż dobrze napisana i wciągająca, nie dostarcza takich wrażeń jakich by się oczekiwało od kryminału tego typu. A szkoda, bo potencjał historii jest naprawdę ogromny. Nadal nie mogę przeżałować tego szpitala dla obłąkanych, czytając opis na okładce spodziewałam się mroku, tajemnicy, w wyobraźni widziałam już eksperymenty na pacjentach i powiązania z wykopywaniem zwłok na cmentarzu. A tu nic. Pod tym względem powieść naprawdę mnie zaskoczyła, szkoda, że nie pozytywnie. Jeśli czytelnik z opisu na okładce dowiaduje się, że będzie miał do czynienia z rozkopanymi grobami i szpitalem psychiatrycznym, to liczy na ciarki i strach przed zgaszeniem światła wieczorem. Tymczasem przebrnęłam przez lekturę bez większych emocji. Naprawdę wielka szkoda!

Czy polecam? Owszem, bo mimo wszystko to bardzo ciekawa historia. Ale nie komuś, kto szuka skomplikowanej intrygi. Raczej komuś, kto szuka lektury na jedno popołudnie, tak dla odpoczynku po ciężkim dniu.


Więcej recenzji na blogu http://magiczna-czytelnia-viconii.blogspot.com/
0 0
Dodał:
Dodano: 27 IX 2012 (ponad 12 lat temu)
Komentarzy: 0
Odsłon: 224
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Do tej recenzji nie dodano jeszcze ani jednego komentarza.

Autor recenzji

Imię: Asia
Wiek: 37 lat
Z nami od: 26 VII 2009

Recenzowana książka

Jak makiem zasiał



Wszystkie ślady prowadzą do pobliskiego szpitala dla obłąkanych... Mazowsze, koniec XIX wieku. Spokój niewielkiego miasta burzą mrożące krew w żyłach wypadki na cmentarzu. Pod osłoną nocy, w miejscu gdzie chowano ofiary cholery i ubogich z przytułku, ktoś rozkopuje groby i okalecza zwłoki. Działaniami policji kieruje doświadczony komisarz Połżniewicz. Mimo wzmożonych wysiłków „oprawca” długo pozo...

Ocena czytelników: 3.75 (głosów: 2)
Autor recenzji ocenił książkę na: 4.0