„A jeśli ciernie” to trzecia część sagi o rodzeństwie Dollangangerów. Całą serię czytałam bardzo dawno temu jednak w mojej pamięci pozostały tylko rewelacyjne „Kwiaty na poddaszu”. Zastanawiałam się dlaczego tak się stało. Po lekturze trzeciej części sagi odpowiedź na to pytanie zaczyna mi się już krystalizować. Ale o tym za chwilę. Teraz krótko o treści.
Tym razem narratorami w powieści są synowie Cathy – Jory i Bart. Chłopcy pod każdym względem bardzo się różnią. Aż trudno uwierzyć, że to rodzeństwo. Jory ma czternaście lat, jest przystojny, utalentowany i bardzo inteligentny. Bart natomiast jest jego całkowitym przeciwieństwem. Nie wyróżnia się urodą, jest wyjątkowo nieporadny, ciągle coś strąca, rozlewa, potyka się. Przez to czuje się gorszy i ma bardzo niską samoocenę. Chłopiec sądzi, że nikt go nie kocha i nie rozumie. Dlatego gdy w sąsiedztwie pojawia się pewna starsza dama, która okazuje mu miłość i zainteresowanie, a stary lokaj spędza z nim dużo czasu snując różne opowieści, Bart całkowicie się im oddaje. Kim są tajemniczy sąsiedzi? Czy Bart dobrze robi, że tak im ufa?
„A jeśli ciernie” to opowieść mroczna i przesiąknięta złem. Czytając miałam wrażenie, że cokolwiek by główni bohaterowie nie zrobili, to i tak skazani są na porażkę, a zło zasiane kilka pokoleń temu będzie swój plon dawać jeszcze długo. Powieść mnie rozczarowała i z pewnością dlatego nie utkwiła mi w pamięci, gdy czytałam ją kilka lat temu. Jest schematyczna i przewidywalna jeśli chodzi o rozłożenie napięcia. Zabrakło mi tych emocji, które towarzyszyły czytaniu „Kwiatów na poddaszu”. I chyba w tym właśnie tkwi problem. Mając w pamięci te wszystkie uczucia, które targały mną, gdy czytałam część pierwszą, tego samego oczekiwałam po dalszych częściach tej powieści. Z drugiej strony uważam, że sam pomysł na stworzenie takiej sagi rodzinnej był po prostu genialny. Autorka przedstawia czytelnikowi skomplikowane studium psychologiczne osób dotkniętych traumatycznym przeżyciem z dzieciństwa. Na to nakłada się problem zakazanej miłości, która jest radością i jednocześnie przekleństwem Cathy i Chrisa, ale także powoli, niczym jad zatruwa serca Jorego i Barta.
Główni bohaterowie powieści mają bardzo wyraziste charaktery. Szczególnie mam na myśli Jorego – uosobienie dobra, chłopca o kryształowym wręcz usposobieniu oraz Barta – dziecka zemsty, jak mówiła o nim Cathy, małego sadystę i manipulanta. Jednak to jego postać jest moim zdaniem najbardziej interesująca.
Powieść mnie nie zachwyciła. Jeśli jednak potraktujemy ją jako element całej sagi to dostrzeżemy, że za pomocą tak skonstruowanej fabuły Autorka chciała jeszcze bardziej uwrażliwić czytelnika na zło czynione dzieciom. Na przykładzie Cathy i Chrisa widzimy jak bardzo ich życie zmieniły wydarzenia, które miały miejsce w Foxworth Hall. Natomiast Bart jest dowodem na to jak łatwo można dziecku wyrządzić krzywdę samymi słowami.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/