Najpierw myślałam o tej książce jako o dość lekkiej lekturze, w której tytułowy wróg będzie traktowany z przymrużeniem oka. Tymczasem trzymałam w rękach historię niemal jak z "Resident Evil", w której to dorośli byli zombie, a dzieci musiały się przed nimi bronić.
Akcja rozgrywa się w Londynie. Ocalałe dzieci podzieliły się na dwie grupy i schroniły w supermarketach. Specjalne oddziały chodziły szukać jedzenia, z czasem zapuszczając się coraz dalej przez opustoszałe ulice Londynu. Czy są to jedyni, którzy ocaleli? Najwyraźniej nie.
Dzieci nagle dostają propozycję zamieszkania w bezpiecznym miejscu i to nie byle jakim, ale w pałacu. Po ciągłej walce o przetrwanie pomysł ten wydaje się spełnieniem marzeń. A co, jeśli okaże się, że wcale nim nie jest?
Dzieci musiały w krótkim czasie się usamodzielnić, by przeżyć. Czy choć raz marzyliście o spędzeniu nocy samemu w supermarkecie? Nasi bohaterowie tak właśnie żyli. Mieli do dyspozycji wszystko, co się tam znajdowało. Okazuje się jednak, że może się to szybko znudzić. Jest to książka o odpowiedzialności, zaufaniu, zdradzie, żądzy władzy i wielu innych pojęciach wplecionych w historię o przetrwaniu i walce z zombie. Napisana jest w duchu "Władcy much" W. Goldinga (nie czytałam, więc ich nie porównam).
Zaskoczył mnie koniec, który bynajmniej nie rozwiązywał wszystkiego, czułam pewien niedosyt. Autor pozostawił nas samych z naszymi domysłami. Nie do końca tego się spodziewałam, ale z pewnością nie jestem zawiedziona.
Książka z jednej strony mnie odpychała, a z drugiej chciałam wiedzieć jak poradzą sobie dzieci. Po pewnym czasie zaczęła mnie wciągać, by ostatecznie okazać się wartościową lekturą. Napisana jest prostym językiem, łatwo możemy wczuć się w emocje bohaterów.
Nie da się zapomnieć o oryginalnym pomyśle, jakim było zabarwienie boków książki na czarno. Dzięki temu z daleka możemy uznać ją za pudełko. Spodobało mi się to.
Na okładce widnieje ostrzeżenie o opisie brutalnych scen, jednak wydaje mi się to niepotrzebne.
"Zawsze mówiła, że kiedy człowiek jest przygnębiony, to potrzeba mu smutnej muzyki. »Ostatnie, czego ci trzeba, to żeby cię ktoś pocieszał. Chcesz wiedzieć, że ktoś jest tak przygnębiony jak ty i wie, co czujesz. Żebyś mógł poczuć, że nie jesteś sam«."
Może ten cytat nie jest najlepszym określeniem "Wroga", ale bardzo mi się spodobał.
recenzja z mojego bloga:
krople-szczescia.blogspot.com/2012/08/c-higson-wrog.html