Nie od dziś wiadomo, że życie pisze najciekawsze, a często zarazem najbardziej nieprawdopodobne scenariusze. Nikogo więc nie dziwi już gdy ktoś opowiada nam historię, które wydają się nie mieć podłoża w rzeczywistości, a która mimo to wcale nie jest zmyślona. Inaczej rzecz ma się z książkami: tutaj usilnie poszukujemy realizmu, często o wiele większego niż ten, który gotuje nam codzienność.
W życiu jednej z bohaterek książki
Miłość, szkielet i spaghetti dochodzi do wydarzeń, które z powodzeniem można by uznać za wymysł jej wyobraźni. Zatrudnia się ona w domu włoskiego biznesmena, który nie szczędzi jej grosza. Początkowo miała jedynie sprzątać, szybko jednak okazało się, że w zakres jej obowiązków wchodzi także gotowania. I to bynajmniej nie dla jednej osoby, ale dla sześciu rosłych mężczyzn wychowanych na obfitych daniach swoich włoskich mam. Wszystko mogłoby nadal być piękne i opłacalne – w końcu wypłacana kwota nie była najniższą pensją krajową – gdyby nie fakt, że Dorota ma dwie lewe ręce, jeśli idzie o sprawy kulinarne. Nigdy nie nauczyła się gotować podstawowych potraw, a co tu mówić o coraz bardziej wymyślnych daniach dla siódemki dorosłych i wiecznie głodnych mężczyzn. Niewiele myśląc dziewczyna wplątuje w „kuchenny spisek” swoją mamę, ciocię i siostry. Wtedy nie wie jeszcze jednak, że osoba u której się zatrudniła to członek włoskiej mafii, a w całym domu zainstalowane są kamery śledzące jej ruchy…
Jakby tego było mało miastem wstrząsa dramatyczne wydarzenie: oto z jasnogórskiej wieży spada trup, który okazuje się być synem jednego z pracowników klasztoru. Mało tego: na Jasnej Górze pracuje właśnie grupa archeologów, która dokonała przełomowego odkrycia – odnalazła bardzo wiekowy szkielet, który… został im skradziony.
Sytuacja robi się coraz groźniejsza i dziwniejsza, po klasztorze przemieszcza się zakapturzony mnich, o którym nikt nic nie wie, w wykopaliskach przeszkadza młoda kobieta, ślady zbrodni coraz częściej kierują uwagę policji ku Włochom, a nad wszystkim przyświeca rozkwitająca miłość.
Książka Marty Obuch napisana jest niezwykle żywym językiem, co sprawia, że nie sposób się od niej oderwać. Emocjonująca fabuła i chęć śledzenia rozwijającego się uczucia bohaterów, podsyca jedynie rosnącą ciekawość i nie pozwala skupić się na niczym innym. Bohaterowie Obuch, bardzo charakterni, to postaci nietuzinkowe, których spotkanie w realnym życiu groziłoby pozbawioną nudy i oklepanych schematów znajomością.
Bo czy ktokolwiek z Was słyszał, by groźną mafię zdołało wypędzić kilka „niewinnych”, „delikatnych” i „subtelnych mieszkanek” Częstochowy?
Decydując się na powieść Obuch, decydujecie się na kilka godzin spędzonych przy niezwykle wciągającej książce, pełnej zwrotów akcji i niepoprawnych wydarzeń. Humoru w niej nie brakuje, to prawdziwa komedia kryminalna z krwi i kości!
http://shczooreczek.blogspot.com/2012/08/co-ma-spaghetti-do-...