"Londyn to przedsionek piekła"
"Mechaniczny książę" to druga część trylogii Diabelskie maszyny, prequela serii Darów anioła, autorstwa Cassandry Clare. Pisarka urodziła się w amerykańskiej rodzinie w Teheranie. Zanim skończyła 10 lat mieszkała już we Francji, Anglii i Szwajcarii. Od szkoły średniej mieszkała w Los Angeles i Nowym Jorku, gdzie pracowała w redakcji.W 2004 r. zaczęła pracę nad powieścią "Miasto kości", do której natchnieniem był krajobraz Manhattanu. W fandomie związanym z Harrym Potterem jest znana dzięki opowiadaniu Draco Trilogy. Cassandra Clare jest jej pseudonimem artystycznym.
Po wielu mrocznych przeżyciach Tessa znajduje schronienie u Nocnych Łowców, gdzie zaczyna czuć się jak w domu. Jednak tę sielankę zakłóca Benedict Lightwood, który chce odebrać Charlotte jej Instytut. Rada mogłaby od razu odebrać jej prawa do panowania nad wyżej wymienioną kwaterą, jednak daje jej ostatnią szansę - ma znaleźć dla nich namiary na Mortmaina, tajemniczego Mistrza, który z osobistych pobudek pragnie zniszczyć ród Nocnych Łowców. Zadanie okazuje się niewykonalne, gdyż mają na niego zaledwie dwa tygodnie, a potem Instytut przejdzie pod pieczę Lightwoodów.
W ten sposób Tessa dostaje niebywałą szansę, żeby pomóc w złapaniu Mortmaina i poznaniu dokładnie tego kim ona sama jest. Z pomocą przystojnego i autodestrukcyjnego Willa i zakochanego w niej Jema, Tessa udaje się na poszukiwanie Mistrza. Jednak co wspólnego z tym może mieć nagłe pojawienie się rodziny Willa? Główna bohaterka uświadamia sobie, że jej serce bije coraz mocniej do Jema, ale skoro naprawdę go kocha to dlaczego ciągle dręczy ją tęsknota za Willem? Czy wreszcie odnajdą Mistrza, a Tessie uda się znaleźć odpowiedzi na pytania, kim jest i dlaczego się urodziła?
" - Właściwie zachowuje się pan, jakby nas wszystkich nie lubił.
- Wcale nie - zaprotestował Gabriel. - Po prostu nie lubię jego - Wskazał na Willa.
- Boże! - Mruknął Will i ugryzł jabłko. - Bo jestem przystojniejszy, niż ty?"
Postacie są naprawdę bardzo podobne to tych, z którymi możemy się spotkać w Darach anioła. Tessa, Will, Jem i Jessamine, aż chce się powiedzieć: Clary, Jace, Alec i Isabel. Jednak nic bardziej mylnego. Może się wydawać, że bohaterowie są wykreowani na jednej i tej samej zasadzie, ale jednak bardzo się różnią. Tessa jest całkowicie inna niż Clary. Clary cały czas denerwowała mnie swoim zachowaniem, a Tessa na naszych oczach z małej szarej myszki staje się pewną siebie, bystrą i odważną dziewczyną. Cofam to, iż powiedziałam, że Will Herondale to XIX wieczna wersja Jace Wayland'a. Jace jest przy nim o wiele, wiele gorszy. Will może na początku wydawać się arogancki, płytki i samolubny, ale pod koniec książki staje się, że się tak wyrażę, normalnym członkiem społeczeństwa. Już nie jest taki mroczny jak poprzednio, ale szczęśliwy i obdarza wszystkich dobrocią, co w ogóle mi do Niego nie pasuje, bo przygotowałam się na charakter bad boy'a. Jem prawie w ogóle nie jest podobny do Alec'a. Jem jest miłą i empatyczną osobą, która rozumie wszystkich i stara się wszystkim pomagać. Natomiast Alec był płytki i po prostu dziwny.. Nigdy nie darzyłam tej postaci wielką sympatią. Jessamine jest prawie identyczna jak Isabel. Może nie jest tak odważna jak ona, i wcale nie chce być Nocnym Łowcą, ale to kolejna postać, która szalenie przypadła mi do gustu i której o nic bym nie podejrzewała, a jednak pozory czasami mylą.
Dowiadujemy się również w jaki sposób Will i Jem stali się swoimi parabatai i co właściwie to znaczy. Każdy Nocny Łowca ma swojego parabatai, którzy nie tylko są swoimi najlepszymi przyjaciółmi, ale także to duet w walce. Gdzie pójdzie jeden, tam drugi musi mu towarzyszyć i osłonić go własnym ciałem w razie zagrożenia życia. Znowu to wspomnę, ale Will i Jem są swoimi całkowitymi przeciwieństwami. Will bywa arogancki, dumny, pewny siebie i nie zwraca na nikogo uwagi, oprócz Jema. Jednak wszystko może wytłumaczyć jego zachowanie, gdyż w tej części dowiadujemy się prawdziwego "ja" Williama Herondale. Natomiast Jem był zawsze sympatyczny i pomocny, a jednak jeden moment wytrącił mnie z równowagi i sama nie wiedziałam co mam o nim myśleć. Mimo tego, Jem zawsze sprowadza Willa na ziemię, gdy ten dostaje ataku furii i jest przy każdym, który potrzebuje pomocy.
Tessa, ach Tessa. To jedna z moich ulubionych bohaterek. Nie dość, że jest miła i dla wszystkich ma dobre słowo, to jeszcze na naszych oczach staje się tą królową Boadyceą, którą tak bardzo pragnęła być. Nie jest przekoloryzowana ani przesłodzona, jest po prostu ludzka. Podejmuje złe decyzje, często się myli i ufa tym, którym nie powinna, przez co tak bardzo przypomina nas samych. Oj, muszę jeszcze wspomnieć o Magnusie Bane, który jest po prostu fantastyczny! Kocham Panią Cassandrę za to, że stworzyła taką barwną i zabawną postać, która towarzyszy mi już od Darów anioła. Zresztą każda osoba, która zostanie wykreowana przez Panią Clare jest fantastyczna i od razu idzie się w niej zakochać.
"Czy jeśli człowiek długo przed czymś się broni, traci to zupełnie? Czy jeśli nikomu na tobie nie zależy, w ogóle istniejesz?"
Fabuła w tej części nie za bardzo przypadła mi do gustu. Nie wiem, zawsze przyzwyczaiłam się, że Nocni Łowcy dużo zabijają demonów i w ogóle, a w tej serii zabili tylko jednego. Jakoś wydawało mi się, że autorka trochę przystopowała z ideą Nocnych Łowców, żeby się skupić na wątku Mistrza, a jednak wolałabym trochę poczytać o ich fachu. Wątek z Mortmainem jest naprawdę bardzo zawiły i sama zastanawiam się jak autorka się z tego wywinie. Mimo tego, że Mistrz we własnej osobie w ogóle nie pojawił się w tej części to cały czas znał ich ruchy, a mimo to dalej nie ujawniał swojego położenia. Ta postać akurat niezmiernie przypadła mi do gustu, jest w nim coś tajemniczego. Akcja pędzi przez wszystkie rozdziały i czytamy książkę z zapartym tchem, zastanawiając się: "Co dalej, co dalej?!". Ja osobiście po prostu już nie mogę doczekać się "Mechanicznej księżniczki" szczególnie po zakończeniu. Muszę to przyznać, że "Mechaniczny książę" jest jeszcze lepszy niż "Mechaniczny anioł", co uważałam za coś niemożliwego. Akcja się naprawdę zagęściła od tego czasu i nie ma mowy o jakimkolwiek odetchnięciu.
"Mechaniczny książę" jest moją ulubioną częścią tej serii również przez emocje, które mną targały. Tyle łez to chyba na żadnej książce nie wylałam (nawet na "Kosogłosie"!). Jednocześnie towarzyszyły mi sprzeczne emocje: strach i odwaga, smutek i radość, miłość i nienawiść.. Po prostu tego się nie da opisać, to trzeba przeżyć! Na początku autorka rozbawiała mnie, tylko po to, żeby zaraz potem zaserwować mi solidną porcję wyciskaczy łez. Po zakończeniu książki stwierdziłam, że Pani Clare już absolutnie nie lubię i więcej nie przeczytam żadnej jej książki, ze względu na zakończenie.. No może na troszkę przed zakończeniem, jeśli ktoś czytał to wie o co będzie mi chodzić. Miałam ochotę pojechać do niej i ją po prostu udusić za to, co zrobiła i teraz już wiem na pewno: po "Mechanicznej księżniczce" rozwodzę się z Panią Cassandrą! Tak, tak.. Tak samo mówiłam przy każdej jej książce, a jednak ciągle mnie do nich przyciągała.
Muszę też wspomnieć o okładce, która jest po prostu magiczna! Jestem nią całkowicie oczarowana. Mag naprawdę pokazał tutaj klasę i udało im się stworzyć coś równie pięknego jak wnętrze powieści. Z okładki spogląda na nas Tessa, ubrana w cudowną sukienkę. Co prawda ja sobie ją całkowicie inaczej wyobrażałam, ale przyznam, że okładka wyszła fantastycznie. To najlepsza okładka, jaką do tej pory udało im się wykreować.
"Mówią, że czas leczy rany, ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku."
Pani Clare ma naprawdę niesamowicie rozwinięty język i warsztat pisarski, którego można jej jedynie pozazdrościć. Bezbłędnie projektuje zdania i dialogi, które urozmaica dowcip Willa. Przyznam, że naprawdę bardzo chciałabym pisać tak jak ona. Sprawić, żeby czytelnik wciągnął się w świat Nocnych Łowców bez opamiętania i ciągle o nich myślał. Ja po przeczytaniu "Miasta kości" już byłam od nich uzależniona. Zawsze, gdy czytam książki Pani Cassandry ogarnia mnie taki specyficzny nastrój. Nie potrafię tego opisać, ale to uczucie, które sprawia, że mam ochotę siedzieć z ręką na okładce każdej z tych książek i wspominać moje emocje, które towarzyszyły mi po przeczytaniu jej po raz pierwszy, coś cudownego. Naprawdę kieruję wielkie ukłony w stronę tej Pani!
"Mechaniczny książę" to książka, która złamała mi serce, a jednocześnie sprawiła, że zakochałam się w Nocnych Łowcach na nowo. Gdyby można było umrzeć z miłości do książki to w tej chwili byłabym martwa. Jest to zdecydowanie jedna z moich ulubionych książek i nawet jeśli nie za bardzo pociąga Cię opis tej lektury to warto po nią sięgnąć, żeby uczestniczyć w spacerowaniu po deszczowym Londynie razem z Tessą, Willem i Jemem. Jest naprawdę obłędna i gdybym tylko mogła to dałabym jej ocenę 11/10, ale niestety nie dam rady. Książka naprawdę wybija się ponad wszystkie bariery i podziały oraz sprawi, że każdy człowiek zapała miłością do książek. Moja rozpoczęła się od "Miasta kości", a kiedy Ty dasz się oczarować?