Napisana w roku 1962 powieść "Chmury i łzy' (oryg. "Weep Not, Child") jest pierwszą powieścią w języku angielskim opublikowaną przez obywatela Afryki Wschodniej. Powieścią, dodajmy, która swego czasu wzbudziła kontrowersje. Sam autor, jak się okazuje, również jest postacią ciekawą. Za powieść "I Will Marry When I Want" został w roku 1977 aresztowany, by później opuścić Kenię i wrócić do niej dopiero po 22 latach emigracji, w roku 2004. James Ngugi początkowo pisał w języku angielskim, teraz jednak, już jako Thiong’o wa Ngugi, pisze wyłącznie w swoim języku ojczystym, kikuju, i w suahili, samemu tłumacząc ewentualnie swe dzieła na angielski.
Wracając do samej powieści. Główny bohater, kilkunastoletni Njoroge, pochodzi z biednej rodziny. Jego ojciec nie ma nawet własnej ziemi, na której mógłby postawić chaty dla siebie i swoich dwóch żon. Dodatkowo pracuje u białego człowieka, na ziemi, która niegdyś należała do jego przodków. Do Njorogego uśmiecha się pewnego dnia szczęście, bo dostaje szansę uczęszczania do szkoły. Szkoła to edukacja i wykształcenie, a dzięki wykształceniu można osiągnąć wiele. Jednakże jego lata nauki splatają się z latami działalności organizacji podziemnej Mau-Mau, która w latach 1952-56 zorganizowała powstanie antybrytyjskie – niestety, krwawo stłumione. Upadek powstania był jednoczesnym upadkiem wiary i nadziei młodych Kenijczyków na lepsze, dostanie życie w niepodległym kraju, na ziemi swych przodków, w pokoju. Na przykładzie losów chłopca i jego rodziny pokazana zostaje tragedia całego ludu Kikuju.
Ale to jedna strona powieści. Tragiczna historia kraju i jego mieszkańców. Drugą stroną są te wszystkie tradycje, zwyczaje, przemyślenia, które składają się na obraz całego ludu, całej kultury jakże innej od europejskiej. Przykładowo, gdy Njoroge zdaje pomyślnie egzaminy do liceum, przestaje być dzieckiem swych rodziców. W tym momencie staje się dzieckiem swej wioski, cała wioska jest z niego dumna i cała wioska składa się na jego dalszą naukę. Bo jego wykształcenie będzie z pożytkiem dla wszystkich, będzie ich wspólną szansą na lepsze życie. Albo fakt posiadania dwóch lub więcej żon – okazuje się, że kluczem do zgody w rodzinie jest traktowanie obu żon na równi, nie wyróżnianie żadnej w niczym, nawet jeśli się przyjaźnią, "bo małe okazanie badaj trochę większych względów którejś z żon może natychmiast wywołać wojnę domową w rodzinie". I obie żony są matkami dla wszystkich dzieci swego małżonka, nie tylko dla swoich. Mnie to wszystko wydaje się interesujące. Aczkolwiek nie jestem pewna, czy do autora tego jeszcze wrócę. Nie moje klimaty chyba.