Przyznam wstydliwie, że to dopiero moje pierwsze spotkanie z twórczością Agathy Christie. Wcześniej jakoś mnie do jej kryminałów nie ciągnęło, lub odstraszał mnie jej staroświecki styl pisania. W ramach lipcowej Trójki E-Pik postanowiłam nareszcie zasięgnąć kryminalnej wiedzy. Jakoś się tak złożyło, że w bibliotece wybrałam Pajęczynę i zaczęłam czytać. Szło trochę ciężko, ale po znalezieniu denata, książka nareszcie zaczęła mnie wciągać.
W efekcie końcowym powieść połknęłam w jeden dzień.
"W rezydencji Cobblestone Court państwo Henry i Klarysa Hailsham-Brownowie oczekują przybycia nader ważnego gościa - od przebiegu wizyty zależy kariera pana domu. Zatem kiedy Klarysa odkrywa w salonie zwłoki mężczyzny, postanawia czym prędzej pozbyć się ciała. Niestety, w sprawnym przeprowadzeniu tej operacji przeszkadza przybycie inspektora Lorda - który otrzymał anonimowy telefon z informacją, że zostało popełnione morderstwo."
Matactwa i wersje zdarzeń plączą się i tworzą prawdziwą pajęczynę. Kto tak naprawdę zabił i jak to zrobił? Dałam się tak omotać tym sprzecznym wersjom i zeznaniom, że sama do końca nie potrafiłam odgadnąć kto jest mordercą. Na dodatek zagadka warta 14 tysięcy funtów i posmak narkotykowej afery.
Wszystkie te sprawy nakładają się na siebie i tkają z tego naprawdę zaplątany kryminał, w którym łatwo się pogubić
Klarysa, osoba uwielbiająca nabierać ludzi i grać różne osobowości od razu przypadła mi do gustu. Nie była nudna i przewidywalna. Swoim urokiem umiała zbić z pantałyku nawet samego śledczego.
Reszta towarzystwa pani Heilsham- Brown również prezentowała się dosyć ciekawie. Żadna nie była choć trochę podobna do drugiej. Najbardziej irytującą i kolorową postacią była Pani Peake, do której jakoś nie mogłam się przemóc i przez całą powieść mnie denerwowała.
Jak już wcześniej wspomniałam od kryminałów Christie odstręczał mnie jej język. Tak i teraz był on trochę przyciężkawy, ale po pewnym czasie wdrożyłam się w taki styl i czytało się łatwo. Książka jest krótka i naprawdę szybko przerzucają się kartki, intryga wciąga. Pod koniec przyłapałam się na tym, że kibicowałam grupie przyjaciół aby udało im się oszukać policję i zakończyć całe to nieporozumienie szczęśliwie. Zakończenie też daje do myślenia i szczerze przyznam, że byłam zaskoczona takim obrotem sprawy.
Sądzę, że żadni fani Agathy Christie nie muszą być nawet przez chwilę namawiani do sięgnięcia po tę lekturę. Resztę zachęcam, aby spróbowali nie pogubić się w pajęczynie.
W rezydencji Cobblestone Court państwo Henry i Klarysa Hailsham-Brownowie oczekują przybycia nader ważnego gościa - od przebiegu wizyty zależy kariera pana domu. Zatem kiedy Klarysa odkrywa w salonie zwłoki mężczyzny, postanawia czym prędzej pozbyć się ciała. Niestety, w sprawnym przeprowadzeniu tej operacji przeszkadza przybycie inspektora Lorda - który otrzymał anonimowy telefon z informacją, że...