Po Blogostan Joanny Opiat-Bojarskiej sięgnęłam z czystej ciekawości. Chciałam się przekonać jaką może mieć wartość powieść o blogowaniu. Jak wiadomo temat bliski, znany nam osobiście przyciąga:) , a jeśli książkę poleca jeszcze A. Lingas-Łoniewska, to tym bardziej trudno pozostać obojętnym.
Któż z nas nie pisał w swoim życiu bloga? Takie osoby można zliczyć na palcach, choć większość woli zostać anonimowa i w gronie rodzinnym nie przyznaje się do blogowania, szczególnie jeśli prowadzi się jeszcze blog-dziennik. Co innego taki blog recenzyjny. Tu raczej mało kto się uzewnętrznia poza tak zwaną normę. Owszem można odczuwać strach przed krytyką naszego stylu pisania, robienia błędów itd. Ja przyznaję, że takowy strach odczuwam za każdym razem. Jednak taki pamiętnikowy ekshibicjonizm w ogóle do mnie nie przemawia. To już przestaje być dla mnie formą pamiętnika, który z założenia nie powinien ujrzeć światła dziennego. Nie wierzę też, że jeśli ktoś wie, że tysiące ludzi będzie czytać jego najskrytsze myśli, jest szczery w tym co pisze. Pewne rzeczy zostawia dla siebie i publikuje tylko te, specjalnie wyselekcjonowane informacje, które mogą budować mylne wyobrażenie o takiej osobie. Tak właśnie było z główną bohaterką Blogostanu.
Sylwia Michalak dwudziestokilkuletnia początkująca agentka nieruchomości postanawia rozpocząć pisanie bloga u progu swojej kariery, by za jakiś czas móc wrócić do emocji przeżywanych dzisiaj. Dziewczyna ma ambicję, aby z niepozornego welonka, małej rybki przeistoczyć się w przyszłości w prawdziwego rekina biznesu. Szybko zyskuje sobie zaufanie szefa, który nie szczędzi jej pochwał. Przyćmiewa tym nawet fakt, że o wynagrodzenie za prace trzeba się ciągle dopraszać. Tematów do pisania przysparza jej także burzliwy związek z Patrykiem, zadufanym w sobie chłopaku, wykorzystującym do granic możliwości naiwność Sylwii. Pisanie dla przyjemności bardzo szybko przeistacza się w nałóg, bez którego nie może żyć. Sylwia zaczyna zarywać noce w oczekiwaniu na komentarze, całymi dniami poszukuje informacji, które będzie mogła potem opisać w poście. Czasem odnosiłam wrażenie, że robiła pewne rzeczy, przeżywała je, aby mieć temat. Dziewczyna uważa, że musi być na bieżąco, gdyż nie może zawieść swoich licznych czytelników. Blog jest dla niej lekarstwem na wszystko, na niepowodzenia w pracy, na problemy wynikające z bycia w toksycznym związku. Co by się nie stało, nie jest źle, kiedy można podłączyć się do sieci i zatracić w blogerskim świecie. Dochodzi do tego, że Sylwia zabiera swojego laptopa do mamy na urodziny, żeby móc ciągle śledzić ruch na swoim blogu. Ma złudne wrażenie, że anonimowi znajomi z Internetu mogą zastąpić jej realny świat. Przekonuje się, że tak nie jest, kiedy traci pracę oraz kiedy wychodzi na jaw jak wielką gnidą okazał się Patryk-jej chłopak. Woła w przestrzeń, że to wszystko nic, przecież ma bloga… na co odpowiada jej tylko echo oga, oga.
Czy dziewczyna potrafi zrozumieć swoje niebezpieczne uzależnienie? Czy będzie w stanie odejść od klawiatury, przestać sprawdzać pocztę co pięć sekund? Koniec jest zaskakujący. Nie zdradzę wam jednak nic więcej. Kto zechce przekona się sam.
Przyznam szczerze, że kiedy dotarłam, ekspresowo zresztą, do końca powieści miałam bardzo mieszane uczucia. Mówiąc jaśniej, ogarnęło mnie… zdziwienie. Takiego zakończenia się nie spodziewałam. Jak to? Już? Tyle spraw nie zostało wyjaśnionych, a tu taki psikus? Nie wiem sama co o tym myśleć. Książka wydaj mi się być po prostu niedokończona. Myślę, że autorka chciała wywołać w czytelniku szok, uświadomić powagę sytuacji, co się jej zresztą udało, tylko mam taki mały niedosyt. Czekałam na rozwiązanie historii z nielojalnym przyjacielem mamy, na tajemniczy wątek z przyrodnim bratem. No cóż, nie doczekałam się i to mnie właśnie zdziwiło i trochę zirytowało. Poza tym jednak uważam, że Joanna Opiat - Bojarska porusza w swojej książce bardzo ważny i aktualny dziś temat uzależnienia od Internetu. Tak łatwo się „zasiedzieć”, zapomnieć o rzeczywistości. Widzę po sobie, że kiedy zaczynam czytać wpisy osób, których blogi czytuję regularnie, czas przepływa mi przez palce z zastraszającą prędkością.
Autorka pokazuje jak cienka jest granica, która dzieli zwykłe, zdrowe surfowanie, od zgubnego nałogu. Książka robi wrażenie. Nie powiem. Po jej lekturze, usiadłam i zaczęłam się zastanawiać nad siłą blogowania. Czy w moim przypadku jest tylko hobby, czy też już czymś więcej. Nieeee, mimo, że bardzo lubię prowadzić bloga, czytać posty i komentarze innych, wolę moją rzeczywistość, która budzi mnie codziennie o szóstej rano
Blogostan nie jest może książką rzucającą na kolana. Jak już wspomniałam wcześniej, brak mi dokończenia kilku wątków. Czasami też drażniła mnie naiwność Sylwii, choć mniemam, że autorka celowo wprowadziła do powieści właśnie taką bohaterkę. Te mankamenty w moim odczuciu nie umniejszają jednak ogólnego przesłania, przestrogi przed zgubnym działaniem Internetu. Książkę czyta się szybko, łatwo i przyjemnie. Co najważniejsze zostawia ślad. Budzi uczucia. Polecam ją wszystkim blogerom i blogerkom, ale i wszystkim tym, którzy z jakichś powodów spędzają dużo czasu w sieci. Może czas na chwilę refleksji?
Źródło:
http://juliaorzech.blogspot.com/2012/08/blogostan-joanna-opi...