Luce powróciła z podróży w przeszłość po Głosicielach. Dowiedziała się wiele o swoich poprzednich wcieleniach, ale najważniejszym odkryciem okazała istota miłości Luce i Daniela. Istota przekleństwa. Choć oczywiście nie wszystko zostało jeszcze wtedy wyjaśnione. I tu właśnie czwarta część stanęła na wysokości zadania. Bo dowiadujemy się z niej wszystkiego. Dosłownie wszystkiego. A odkrycie tej prawdy sprawi, że większości czytelników serce na moment przystanie. Bo prawda jest zaskakująca. Ja czegoś takiego się nie spodziewałam. I muszę przyznać, że dawno nie byłam tak zaskoczona rozwojem wydarzeń. Dla mnie czwarta część stała się jedną z najlepszych z tej serii.
"Jeśli będę miała Lucindę, a Lucinda będzie miała mnie, nie ma czegoś takiego jak poświęcenie."
Gdy Lucyfer wyjawił swoje plany wobec Upadku, anioły wraz z Luce postanawiają mu w tym przeszkodzić. Tyle, że to zadanie nie wydaje się takie proste. Bo muszą znaleźć miejsce Upadku aniołów, czyli wrócić do początku. A do tego potrzebują pewnych rzeczy. I wyruszają na ich poszukiwanie. A w raz z kolejną podróżą powoli poznajemy przeszłość i początek początku.
"Nie ma ciemności mroczniejszej od wielkiego światła, które zostało zepsute."
Luce z każdym dniem przypomina sobie kolejne wydarzenia ze swoich poprzednich wcieleń. Powoli sama dowiaduje się rzeczy, o których nie miała pojęcia. Zarówno o początkach miłości, jak i przekleństwa. Tylko ile dusza Luce jest w stanie wytrzymać? Czy Luce da radę przebrnąć przez kolejne wspomnienia? Skoro nie udawało się to przez wiele setek żyć, to czemu miałoby się udać tym razem?
"Pozwólcie jej zasnąć po raz ostatni"
A sny bywają zmienne. Są takie, które sprawiają, że uśmiech gości na naszych twarzach zaraz po przebudzeniu. Ale są i te, które powodują strach. A sny Luce to powrót do jej przeszłości. Do przeszłości, która budziła wiele pytań, a dziś daje odpowiedzi. Odpowiedzi, które przerażają Luce, bo dowiaduje się dzięki nim, gdzie było jej miejsce podczas Upadku. A prawda nie zawsze jest taka, jaką ją byśmy chcieli widzieć. Ale Luce musi ją przyjąć i wraz z innymi aniołami zapobiec wymazaniu wszystkiego. Tylko czy Luce poradzi sobie z prawdą? I czy będzie w stanie sprostać zadaniu, które zostanie jej przeznaczone, a które wcale nie jest łatwe?
"To ty! To zawsze byłaś ty!"
Czwarta i ostatnia część Upadłych daje nam odpowiedzi na wszystkie pytania, które tworzyły się po poprzednich częściach. Często zaskakuje i sprawia, że serce bije nam znacznie szybciej. Bo dowiadujemy się rzeczy, o których nie mieliśmy pojęcia. A rozwój wypadków sprawia, że każdą stronę czyta się z zapartym tchem. Dla mnie zakończenie tej historii jest idealne. Zaskakujące i niespodziewane, ale idealne. Bo ani trochę nie spodziewała się, że historia Luce i Daniela tak właśnie się zakończy. I nie spodziewałam się, że ich historia zaczęła się właśnie w taki sposób, w jaki się zaczęła. Jestem usatysfakcjonowana i w końcu zaspokojona poznaniem prawdy, bo wiele pytań siedziało mi w głowie przed przeczytaniem czwartej części. A to w jaki sposób historia Luce i Daniela została przeprowadzona to coś wspaniałego. Naprawdę jestem pod wielkim wrażeniem. A cała seria Upadli na zawsze pozostanie w mojej głowie i sercu, bo polubiłam bohaterów. I znając siebie, na pewno do niej wrócę.
Ocena: 10/10.
http://ksiazki-dla-nastolatek-i-nie-tylko.bloog.pl/