Piękna okładka. Zachęcający i intrygujący opis wydawcy. Wreszcie zwykła ciekawość, czy nowi polscy autorzy potrafią wykrzesać z siebie coś dobrego. Te trzy czynniki sprawiły, że sięgnęłam po powieść
"Ocalony" Włodzimierza Zaczka. Czy było warto?
Pewnego dnia pisarz Wojtek – imię wymyślone przez zleceniodawcę, otrzymuje ciekawe a zarazem bardzo nietypowe zlecenie. Jego zadaniem będzie napisanie biografii sędziwego staruszka. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, iż może ją opublikować dopiero po jego śmierci. Z braku innych zleceń, ale i z nieukrywanej ciekawości:
"„co takiego może mieć na sumieniu ten człowiek i jakiego ciężaru chce się pozbyć, skoro robi z tego taką tajemnicę i jeszcze za to zapłaci?”[s.14] "
Wojtek zgadza się na warunki nieznajomego. Historia dziadka z początku nie wyróżnia się niczym niezwykłym od wspomnień osób, które przeżyły wojnę, niewolę i emigrację. Z czasem okazuje się jednak, że życie staruszka wyglądałoby całkiem inaczej gdyby nie tajemnicza postać, która pojawia się w najtrudniejszych momentach jego życia.
Chyba każdy chciałby, aby życie przepełnione było radosnymi wydarzeniami a szczęście trwało wiecznie i nie ustępowało miejsca przykrym sytuacjom. Niestety, tak dobrze nie ma nawet w książkach. W biografii naszego staruszka nie brakuje makabrycznych i pełnych grozy wydarzeń, które pokazują nam, że:
"„największym wrogiem człowieka może być współtowarzysz niedoli. Rodak, człowiek z tej samej ulicy za to świnia stukrotnie gorsza, niż te zbiry z czerwoną gwiazdą…”[s.30] "
Pomimo, iż naszego bohatera spotkało wiele złego nie miał do nikogo żalu, nie czuł nienawiści, potrafił wybaczyć nawet największemu wrogowi, gdyż od małego rodzice wpajali mu miłość i szacunek do innych ludzi. Uczono go:
"„kochać każdego człowieka, nawet świnię.”[s.31] "
Przede wszystkim jednak był on osobą bardzo wierzącą i chociaż w pewnym momencie swojego życia przestał się modlić nigdy tak naprawdę nie wyrzekł się Boga. Kochał Go a On strzegł staruszka i pomagał mu poprzez tajemniczą postać pojawiająca się w najgorszych chwilach jego życia.
Kiedy przeczytałam ostatnią stronę i zamknęłam książkę, wydawało mi się, że nie będę w stanie nic o niej napisać. Po przeczytaniu opisu wydawcy nawet przez myśl nie przyszło mi, że
"Ocalony" jest książką nawiązującą do religii, ale przede wszystkim wiary w Boga. Mam pewien dystans do takich utworów. Pomijając to myślę, że autor miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę, która niestety przez nadmiar cudownych i nieprawdopodobnych wydarzeń stała się wręcz nierealna. Niemniej jednak książkę czyta się bardzo szybko a prosty i prawdziwy styl autora zachęca do zagłębienia się w lekturze.
Uważam, iż książka jest godna uwagi gdyż ukazuje nam bardzo ważne wartości, którymi powinniśmy się kierować w życiu a bardzo często o nich zapominamy.
źródło:
www.zaczytanamery.blogspot.com/2011/08/ocalony-wodzimierz-za...