wspaniała książka

Recenzja książki Lalka
Do "Lalki" Bolesława Prusa bardzo lubię wracać. Uważam, że to jedna z lepszych powieści o miłości, które wyszły spod pióra mężczyzny. Tytuł można odczytywać wielorako, choć oczywiście pierwsze i chyba najbardziej trafne skojarzenie dotyczy głównej bohaterki - Izabeli Łęckiej, która postrzegana jest jako piękna, ale też niezdolna do głębszych uczuć - lalka. Jej zachowanie, humory, niezdecydowanie - to wszystko sprawia, iż trudno oceniać ją jako bohaterkę pozytywną. Wokulski tymczasem - dojrzały, kochający, cierpliwy, uparty i opiekuńczy rozgrzewa serca czytelniczek do czerwonosci. Każda z nas chciałaby mieć takiego Wokulskiego. Każda z nas zapewne chciałby być tak bardzo kochana jak Izabela. Dlatego właśnie denerwujemy się na nią za jej wybory. Zapominając jednocześnie, że jest to bardzo młoda dziewczyna, która dopiero wchodzi w życie i niekoniecznie myśli o nim poważnie. Niekoniecznie ma ochotę spotykać się ze starszym od siebie mężczyzną. W gruncie rzeczy to my - czytelnicy najwięcej wiemy o uczuciach Wokuskiego. Izabela niekoniecznie chce je dostrzegać, bo w głowie jej zupełnie inne amory niż podchody niemłodego już meżczyzny i do tego nie księcia z bajki.
Nie oceniajac wyborów Izabeli, uważam, że Prus doskonale odzwierciedlił w swojej powieści i czasy, w których została ona umiejscowiona i relacje między ludźmi, a przede wszystkim uczucia.
Bardzo podoba mi się książka i jestem pewna że jeszcze nie raz w życiu po nią sięgnę, by zanurzyć się w miłości Wokulskiego do Izabeli.
Dodał:
Dodano: 20 I 2010 (ponad 15 lat temu)
Komentarzy: 4
Odsłon: 2940
[dodaj komentarz]

Komentarze do recenzji

Dodano: 23 I 2010, 18:32:06 (ponad 15 lat temu)
0 0
Nie mogę się zgodzić z Twoją opinią, szczególnie na temat Wokulskiego. Po pierwsze ostania rzecz jaką można o nim powiedzieć to to, że jest dojrzały, szczególnie w sensie emocjonalnym. Dojrzałość sugeruje, że osoba posiada kontrolę nad sobą, to pewien wyrobiony już światopogląd, a nie miotanie się między urojonym uczuciem a nauką, uniesieniem a stanami depresyjnymi.
Kochający zostawię na koniec. Cierpliwy, cóż niewątpliwie był cierpliwy, ale czy w dodatnim tego słowa znaczeniu. Moim zdaniem z jego strony tolerowanie z uśmiechem na ustach wszystkich wybryków Izy i jej interesowności była z jego strony czystą głupotą i brakiem szacunku do własnej osoby.
Uparty - zgadza się. Ale jeżeli dałabyś mężczyźnie do zrozumienia, że raczej nic między Wami nie będzie to raczej naprzykrzanie się z jego strony nie odebrałabyś pozytywnie.
Nie można zaprzeczyć, że Wokulski dąży do celu i jest opiekuńczy.
I wreszcie kochający. Tylko kogo, bo że Izabellę nie mogę się zgodzić. Pamiętasz kiedy Stanisław pierwszy raz zobaczył Izę i z miejsca się zakochał - w teatrze, a następnie "z wielkiej miłości" "do czystej, pięknej, itd"dziewicy, jedzie zdobywać majątek. Ludzie!, on z nią nawet słowa nie zmienił. Równie dobrze można powiedzieć, że kocham Jonny'ego Depp'a, chociaż może się okazać, że realnie jest zrozumiały, gderliwy i nie wiadomo, co jeszcze. Potem, kiedy już zaczął z nią rozmawiać, za każdym razem zastanawiał się, co on tam robi i kogo kocha. To nie Izę kochał Wokulski tylko wyobrażenie o niej, jakie sobie stworzył pod wpływem myśli romantycznej, a anima Izy to nie Iza.
Ja nie chciałabym, żeby ktoś kochał wyobrażenie o mnie i ze Stasiem długo bym nie wytrzymała. Wokulski był najbardziej irytującą postacią w całej powieści, niezdecydowany, baz godności osobistej, po prostu szare mydło.
Ale to tylko moje zdanie, zapraszam do dyskusji
Dodano: 24 I 2010, 22:59:43 (ponad 15 lat temu)
0 0
No cóż, recenzja przedstawia moje subiektywne uczucia. I takie właśnie one są względem Wokulskiego. Nie zapomianaj, że najpierw zazwyczaj jest zakochanie, a dopiero potem poznawanie. I Właśnie to zakochanie potrafi w życiu zdziałać cuda, zmobilizować ludzi do działań, których wcześniej by być może nie podjęli (Wokulski pojechał zdobyć majątek, bo w ten sposób chciał dorównać Izabelli, chciał, żeby zwróciła na niego uwagę, ale także chciał żeby w efekcie czuła się przy nim bezpieczna pod względem materialnym). Od zakochania wszystko sie zaczyna. Nie trzeba znać osoby, żeby się w niej zakochać. Można na bazie samych obserwacji budować swoją miłość. Miłość od pierwszego wejrzenia, tak się to chyba nazywa:) Nie zgodzę się na porównanie z Johnym Deepem, bo on jest niedostępny, a Izabella była na wyciągnięcie ręki. To zupełnie co innego.
Mówiąc o dojrzałości Wokulskiego, miałam na myśli jego wiek i priorytety, poniekąd przez ten wiek wyznaczane. Co do dojrzałości emocjonalnej - nie znam takiej w przypadku zakochania. Każdy z nas, gdy mocniej zabije mu serce - szaleje. I każdy z znas zachowuje się wtedy chwiejnie: od euforii po depresję.
Poniekąd zgadzam się z Tobą, że Wokulski zakochał się w wyobrażeniu, ale tak właśnie się zakochujemy. Mało tego, ilu z nas potrafi przebić się przez to wyobrażenie i zauważyć prawdziwego człowieka? W fazie zakochania jest to niezwykle trudne. Wtedy zazwyczaj spłycamy jego wady, wyolbrzymiamy zalety. Jak dla mnie Wokulski był typowym przykładem zakochanego na zabój mężczyzny, który zrobiłby naprawdę wiele dla swojej miłości.
Piszesz o braku godności, o tym, że tolerował wiele wybryków Izy etc. Tak właśnie zachowuje się normalny, zakochany mężczyzna. Potrafi znieść wiele, również upokorzeń ze strony ukochanej kobiety. I to od jej dojrzałości zależy w jaki sposób wykorzysta stan zakochania danego mężczyzny.
Dodano: 25 I 2010, 21:22:14 (ponad 15 lat temu)
0 0
Po część się z Tobą zgadzam, ale musi być jakieś "ale"...
Po pierwsze Wokulski nie był w stanie dorównać Izabelli - przez swoją pozycję społeczną, był tylko kupcem, karierowiczem i nic nie było w stanie tego zmienić. Nie mówię, że to sprawiedliwe - takie czasy i myślę, że Stanisław doskonale zdawał sobie z tego sprawę, przynajmniej podświadomie. Johnny jak najbardziej pasuje, bo jakbym się uprała i miała obsesję to może pojechałbym do Francji...:)
Po drugie nie wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia, to na pewno nie "miłość", która w moim przeświadczeniu musi być dojrzała i jest w pewnym stopniu decyzją + uczuciem, a nie samym uczuciem. Ogólnie stan Stanisława nazwałabym raczej nawet obsesją, niż zakochaniem.
"Widzę, że odkocham się tu przed końcem obiadu..." Właściwie taka jest rekcja na każdorazowe spotkanie. Poza tym musimy pamiętać, że Wokulski ma łączyć cechy romantyka i pozytywisty, czyli cytując mój ulubiony fragment notatek "Bohater romantyczny musi kochać, ale nieszczęśliwie i wtedy jest szczęśliwy, a na końcu się zbija." Czy Stanisław się zbił nie wiem, ale jeśli nie to życzę mu powodzenia.
Jeśli ktoś krzywdzi i wykorzystuje to nie ma możliwości, żeby z nim być szczęśliwym, więc Wokulski był masochistą. Może inne czasy były, le teraz to by już nie przeszło. Żeby Iza zaczęła szanować Stanisława on sam musiał zacząć się szanować, czyli nastąpiło to, kiedy wypowiedział słynne "Farawell, miss Iza, farewell!"
Dobrze zakochujemy się w wyobrażeniu, ale jak otwierają nam się oczy to uciekamy, nie tkwimy w czymś chorym.
Jeżeli już Wokulski był ekstremalnym przypadkiem zakochanego mężczyzny, może to dobrze, bo im mniej cierpią tym lepiej. Ja też wyrażam swoje obiektywne odczucia pozdrawiam
Dodano: 25 I 2010, 22:34:43 (ponad 15 lat temu)
0 0
Hmm... No cóż, trudno się nie zgodzić z kilkoma Twoimi uwagami. Rzeczywiście stan Stanisława podchodzi pod obsesję, mnie akurat to się w nim podoba. Inna sprawa, że ja nie patrzę na Wokulskiego przez pryzmat jego przynależności literackiej jako bohatera /romantyk/pozytywista. Widzę w nim mężczyznę zakochanego. Nie masochistę w żadnym razie. Faceci po prostu tak mają. Można ich owinąć wokół palca i zgadzają się na wszystko. Zgadzam się jednak z Tobą, że gdyby on trochę przystopował Izę, być może właśnie wtedy spojrzałaby na niego inaczej.

Co do uciekania od chorej sytuacji - niestety nie zawsze sie tak dzieje. Czasem wyobrażenie jest tak silne, że oczy choc widzą, to nie chcą tego widoku przekazać dalej, do rozsądku. I tkwimy.

I na koniec jeszcze dodam, bo być może również i z tego wynika nasza różnica postrzegania Wokulskiego, że ja akurat wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia.

Autor recenzji

Imię: nie podano
Wiek: 43 lat
Z nami od: 17 I 2010

Recenzowana książka

Lalka



Akcja toczy się w ciągu niecałych dwóch lat - 1878- 1879. Narrator i Ignacy Rzecki w swoim pamiętniku wielokrotnie odwołują się do wydarzeń historycznych. Zawarte są autentyczne wydarzenia polityczne, a także wspomniany w powieści wypadek: zawalenie się domu przy ulicy Wspólnej 36 miało miejsce 27 października 1878roku. Oprócz tego w Lalce narrator Rzecki wraca do lat dzieciństwa (lata 30), a nawe...

Ocena czytelników: 4.44 (głosów: 334)
Autor recenzji ocenił książkę na: 6.0