Książka opowiada o dziewczynie o imieniu Theia, która na wielki talent do grania na skrzypcach, ale niestety również do pakowania się w kłopoty. Jej ojciec zabrania jej umawiać się z chłopakami i chodzić na imprezy. Dziewczyna nie może nawet kupić sobie sama ubrań. Gdy płonący chłopak spada za jej oknem, oczywiście jak każdy może się domyślić, całe jej życie zmienia się. Theia czuje coraz większe przyciąganie do tajemniczego Hadena. Spotyka go w snach i na jawie, czasami jest nią całkowicie zauroczony a innym razem odpycha ją. Chyba każda dziewczyna pomyślałaby, że coś jest nie tak. Theia domaga się od niego wyjaśnień i w końcu dowiaduje się, że chłopak którego kocha jest demonem... i przybywa na ziemię, żeby zdobyć ludzką narzeczoną.
Książka była dla mnie wielkim pasmem niespodzianek. Każdy nowy rozdział przynosił kolejną. W większości książek mogę się domyślić jak się skończy lub co będzie dalej, ale w tej tak nie było. Pod tym względem „Strąceni” bardzo miło mnie zaskoczyli. Jeszcze nie czytałam książki o demonach. Owszem, o upadłych aniołach, zwykłych aniołach, wampirach, ludziach z nadnaturalnymi mocami czy też zmiennokształtnych. To trochę dziwne, przecież wydawałoby się, że demony powinny być głównym wątkiem po wampirach, ale ku mojemu zdziwieniu tak nie jest. Cała historia jakby zaczerpnięta z jakiegoś horroru. Fajnie było móc wyobrazić sobie Podziemia i ich mieszkańców. Ale choć autorka opowiadała o strasznych postaciach bez twarzy czy też szkieletach, nie zmroziło mi to krwi w żyłach ani nie przyprawiło o gęsią skórkę. Czułam jakbym już o tym kiedyś słyszała. I oczywiście, ostatnio w literaturze młodzieżowej zrobił się to podstawowy wątek, bezgraniczna miłość głównych bohaterów. Nic nie mam do tego, wręcz przeciwnie, uwielbiam książki pełne miłości, ale w tej wyjątkowo mnie w niektórych miejscach mdliło. Po prostu było to za bardzo przesłodzone. Bardzo mi się podobało, że Haden ciągle dawał Thei czarne róże (było to trochę podobne do sytuacji w „Ever”). Może podobało mi się to, dlatego, że sama nigdy nie dostaje kwiatków, sama nie wiem, to było po prostu urocze. Jeśli chodzi o okładkę. Bardzo mi się podoba. Dziewczyna z pięknymi, złocistymi lokami leżąca bezwładnie w „morzu” czarnych róż. Akcję książki zapamiętam na bardzo długi czas, gdyż wbiła mi się w pamięć bardzo mocno. Myślę, że „Strąceni” spodobają się każdemu kto szuka odpoczynku przy lekkiej książce fantasy pełnej miłości i z nią związanego poświęcenia.