Od razu uprzedzam wszelkie Wasze domysły - nie, nie jest to klasyczny poradnik z gatunku "aby Twój narzeczony wytrwał wiernie w okresie narzeczeństwa i założył Ci obrączkę na palec powinnaś: to, to, to i to...". Ta niepozorna książka to niespodziewany wyzwalacz wszelkich emocji u czytających ją kobiet - złości, frustracji, zdziwienia, pokory, rozbawienia... jak to?
Zacznijmy od tego, że pozycja jest napisana w sposób dający przekonanie, że jest zaadresowana do mężczyzn. Podzielona została na kilkanaście rozdziałów tematycznych, np.: "narzeczona z piekła rodem i... piłka nożna". Narzeczona z piekła rodem? Tak, Clara Haro przedstawia w tej książce różne koszmarne związki, jakie mogą się trafić mężczyźnie. W każdym rozdziale zaczynamy od ogólnego opisu narzeczonej z piekła rodem, jej poglądów i zachowań, poprzez wypunktowane najgorsze, najbardziej irytujące przypadki, aż do historyjek o związkach pewnych mężczyzn z koszmarnymi narzeczonymi. Na koniec biedny, zgnębiony narzeczony dostaje krótką poradę, która nie zawsze pewnie prowadzi do poprawy stosunków i zachowania diablicy.
Czytając tą książkę miałam bardzo mieszane uczucia, ponieważ Clara Haro - jako kobieta - przedstawiła płeć piękną w sposób absurdalny, wyolbrzymiony, jako element ciężkostrawny w codziennym męskim życiu. Jednak nie mogłam opanować wybuchów śmiechu w wielu momentach, zaczęłam patrzeć na pozycję jak na dobrą, ba, bardzo dobrą komedię, mimo, że kilka wątków niemiło bodło mnie w bok.
Z czasem zaczęłam czuć palące rumieńce na policzkach, gdy zdawałam sobie sprawę, że... "o kurczę, przecież to prawie jak o mnie, naprawdę jestem tak straszna?". Aż wreszcie dotarłam do epilogu, który rozwiał wszystkie wątpliwości co do celu jaki ma w sobie ta pozycja.
Dziewczyny, do lektury tej książki zachęcam naprawdę wszystkie z Was. Podejdźcie do niej jak do rozluźniającej, wakacyjnej komedii, spojrzenia na płeć piękną (i same siebie) przez krzywe zwierciadło. Jestem ciekawa czy tak samo zezłościcie się na autorkę, pośmiejecie się w duchu, zaczniecie z niedowierzaniem widzieć w tych absurdach siebie - i w końcu - czy epilog da Wam tak samo do myślenia?
(Podczytywałam fragmenty mojemu chłopakowi. Śmiał się w niebogłosy...)