Ostatnio miałam okazję przeczytać „Ukojenie” – ostatnią część trylogii o wielkiej miłości Grace i Sama. Powiecie pewnie, zwyczajna powieść o miłości jakich wiele. Jednakże będzie w wielkim błędzie. Maggie Stiefvater – autorka tejże trylogii – oprócz miłości umieściła w niej wilki. Nie wilkołaki tylko wilki. Zimą, gdy przychodzi mróz, osoba ugryziona zamienia się w wilka i prowadzi wilcze życie aż do nastania ciepłej wiosny, a potem lata. Tym razem wilkiem jest Grace, a Sam stara się ją uratować…
Sam jest w stanie zrobić dla Grace wszystko. Chce aby była szczęśliwa. Jednakże jak to zrobić kiedy jego dziewczyna jest wilkiem? Czy Sam razem ze swoją miłością mogą zmienić wilczą naturę, zmienić innych? Bohaterowie nie zdają sobie sprawy jak wiele niebezpieczeństw spotkają na drodze w poszukiwaniu ukojenia. Ojciec Isabel organizuje polowanie. Chce śmiercią wszystkich wilków pomścić śmierć swojego syna. Czy Sam, Grace oraz ich przyjaciele znajdą końcu ukojenie?
Pod koniec drugiej części autorka zupełnie zmieniła bieg wydarzeń, dlatego też z wielkim napięciem wyczekiwałam ostatniej części trylogii by w końcu przekonać się jak zakończy się przygoda bohaterów. Z pewnością nie zawiodłam się na autorce, gdyż „Ukojenie” było tak samo dobre, pełne emocji jak jego poprzedniczki. Wydawać by się mogło, że wilki to temat bardzo nudny i nieciekawy na książkę dla młodzieży. Wręcz przeciwnie! Maggie Siefvater w pełni wykorzystała swój pomysł i stworzyła trylogię, którą czyta się z wypiekami na twarzy. Zapewne większości osób może wydawać się, że książka będzie mało oryginalna, gdyż wilki i wilkołaki występują w wielu powieściach. Również i tutaj takie podejście jest błędne. Historia opisana przez autorkę całkiem różni się od innych, znanych mi książek o wilkołakach. Mimo, że wilki opisane w trylogii są bardzo podobne do stworzeń występujących w innych książkach, wydarzenia opisane przez autorkę różnią się i przez to są oryginalne.
Spodobał mi się sposób jakim Maggie Stiefvater opisuje historię Grace i Sama. Jej język jest swobodny i łatwy w odbiorze szczególnie dla młodzieży, do której trylogia jest skierowana. Autorka miała świetny pomysł by podzielić narrację między głównych bohaterów: Grace, Sama, Isabel i Cole’a. Dzięki temu śledzimy losy przyjaciół z różnych punktów wiedzenia. Autorka w ciekawy sposób rozłożyła akcję na kolejne strony książki. Dzięki temu zagłębiając się w historię Sama i Grace nie było momentu, w którym bym się nudziła.
Bohaterowie stanowią jedną z najważniejszych i najlepszych stron trylogii. Sam to postać, której nie da się nie lubić. Ze swoją smutną przeszłością potrafi się cieszyć życiem. Swoją postawą pokazuje, że nie warto być nieszczęśliwym z powodu odległych zdarzeń. Grace to dziewczyna, która w ostatniej części trylogii musi poradzić z wieloma problemami. Polubiłam ją za to, że jest silną dziewczyną, która nie poddaje się w swoich działaniach. Pozostałe postacie również zostały świetnie wykreowane i stanowią wspaniałe dopełnienie głównych bohaterów.
Podsumowując, „Trylogii z Mercy Falls” mogłabym postawić maksymalną ocenę, gdyby nie zakończenie, które mi się nie spodobało. Autorka widać starała się być tajemnicza i zakończenie pozostawić wyobraźni czytelnika. Jednakże mi się to w ogóle nie spodobało, gdyż wolę mieć wszystko czarno na białym. Nie zmienia to jednak faktu, że cała trylogia bardzo mi się podobała. Polecam ją głównie fanom historii o miłości, przeplecioną z niebezpieczeństwem i licznymi trudnościami.