Maria Ulatowska i „Sosnowe dziedzictwo” to moje kolejne całkiem udane odkrycie. Autorka sięgnęła po temat dość ostatnio popularny wśród pisarek. Mimo wszystko, dzięki wielowątkowości i ciekawym pomysłom na fabułę, książka jest oryginalna i dobrze się ją czyta. Ani trochę się nie nudziłam. Wręcz przeciwnie. Z niecierpliwością czekam aż będę miała okazję przeczytać kolejną część tej powieści „Pensjonat Sosnówka”, a także inne książki tej Autorki takie jak „Domek nad morzem” czy najnowszą „Przypadki Pani Eustaszyny”.
Akcja „Sosnowego dziedzictwa” rozgrywa się w starym dworku zwanym Sosnówką malowniczo położonym w lesie w otoczeniu sosen z małym jeziorkiem ukrytym pomiędzy nimi. Autorka stopniowo wprowadza nas w piękną i poruszającą historię starego dworku, a także rodziny obecnej dziedziczki Anny Towiańskiej. Razem z bohaterami książki często przenosimy się w czasie. Poznając korzenie głównej bohaterki mamy okazję uczestniczyć w tragicznych wydarzeniach, które miały miejsce w trakcie powstania warszawskiego. Obserwujemy także powojenne losy przodków Anny. Dzięki retrospekcji poznajemy również bliżej ją samą. Muszę przyznać, że chociaż rzeczywista akcja powieści rozgrywa się w 2009 roku, mnie najbardziej podobały się wątki z przeszłości i stopniowe odkrywanie tajemnic rodzinnych. Dzięki temu książka nabrała jakby drugiego wymiaru, a opowiadana przez Autorkę historia stała się oryginalna i ciekawa. Książka tchnie pogodą ducha, optymizmem, wiarą w drugiego człowieka oraz miłością do zwierząt i przyrody. Mimo tych wszystkich zalet powieść ma jedną wadę: mało w niej realizmu. Główna bohaterka jest zjawiskowo piękna, ma dar zjednywania sobie ludzi i owijania ich wokół palca. Towiany to swoiste Eldorado, gdzie żyją sami sympatyczni i skorzy do pomocy ludzie. Mimo iż książka bardzo mi się podobała, to jednak ciągle jakiś chochlik szeptał mi do ucha, że fajnie by było gdyby Autorka zdradziła sekret, skąd Anna Towiańska brała pieniądze na tą swoją życiową rewolucję. Odezwała się we mnie malkontentka, a przecież wystarczy przeczytać opis na okładce książki aby wiedzieć, że jest ona współczesną bajką, piękną bajką, którą miło się czyta, ale … tylko bajką. Napisała została ku pokrzepieniu serc i swoją rolę w stu procentach spełnia.
Polecam niepoprawnym marzycielkom w każdym wieku, które tak jak ja lubią od czasu do czasu bujać w obłokach.
Recenzja pochodzi z mojego bloga
http://sladami-ksiazki.blogspot.com/2012/04/sosnowe-dziedzic...