"Czarne wzgórza " to moja pierwsza książka autorstwa Nory Roberts. Słyszałam, że fajnie, ciekawie pisze więc postanowiłam się skusić. Jak dla mnie ma podobny styl pisania do Nicholasa Sparksa, albo on do niej - nie wnikam. W jego książkach jestem zakochana, więc z polubieniem książek Nory nie powinno być problemu.
W książce zaciekawiła mnie nie tylko historia Lil i Coopa, ale również dzikie zwierzęta i przyroda, oraz psychopata Ethan- bo nie można go inaczej nazwać.
Lubie historie o romantycznej miłości, ale również o tej z przeszkodami. Taka właśnie jest historia Lil i Coopa. Na początku przyjaźń, jako para dzieciaków, potem pożądanie, miłość, wspólna fascynacja, złamane serce i rozłąka na dziesięć lat. Przeznaczenie sprawia jednak iż znowu się łącza. Już są inni, bardziej dorośli, maja swoje sprawy i swoje życie ale przecież nie można zapomnieć o pierwszej miłości. Tego się nie zapomina, to się wlecze za nami latami. To wszystko rozgrywa się wśród dzikich zwierząt, nie wyjaśnionych morderstw i prześladowań psychopaty, który pragnie zapolować na Lil.
Opisy przyrody i zwierzęta również są bohaterami, zwłaszcza puma,która okazuje się bohaterem w każdym tego słowa znaczeniu.
Przyjemna lektura, gdzie można przenieść się w świat rezerwatu, dzikich zwierząt i powzdychać nad szczęściem zakochanych, bo to przecież nie mogło się skończyć inaczej jak tylko happy endem.