"Midnight sun" okrzyknięto mianem "Zmierzchu oczami Edwarda". Akcja jest identyczna, co w pierwszej części, jednakże sposób opisania wydarzeń jest inny. Tym razem wypowiada się Edward, a nie Bella, której coraz większe grono osób miało dość.
Sposób wysławiania się Belli był strasznie lakoniczny, bezuczuciowy, czyli po prostu nudny. Edward nie miał problemów z pokazywaniem w treści swych uczuć, emocji jakie go kontrolowały. Dzięki temu "Midnight sun" jest jedną z najbardziej romantycznych książek jakie przeczytałam. Nie śmiejcie się, ale to prawda.
Jak na książkę tak niskich lotów to naprawdę ogromny sukces. Mam tylko nadzieję, że nie było to spowodowane nierzetelnym tłumaczeniem, ale faktycznie była to wizja autorki.
W kwestii tej romantyczności zastanawiało mnie tylko jedno: jak to możliwe, żeby mężczyzna pisał z takimi uczuciami ?? Moim zdaniem ten sposób pisania powinien być przypisywany Belli, nie Edwardowi, bo stał się przez to jeszcze bardziej lalusiowaty, a szkoda.
Dobrym pomysłem okazało się pisanie tego samego z dwóch różnych punktów widzenia, ale Stephenie Meyer mogła pomyśleć o tym wcześniej i wydać razem w jednym tomie i "Zmierzch", i "Midnight sun". Uniknęła by w ten sposób niepotrzebnego powtarzania wielu wątków.
Pozytywną stroną tej części jest też fakt, że poznajemy Edwarda dużo bardziej niż przez wszystkie pozostałe tomy, łącznie z uzupełnieniami i komiksami. Światło dzienne ujrzały także nowe wydarzenia, które były ( i to nie w każdym przypadku ) tylko wspomniane w innych częściach.
Co do okładek, to inwencja twórcza fanów i ich ogromna wyobraźnia wprawiła mnie w głęboki zachwyt. Każdy projekt pokazał prawdziwy talent właścicieli i mam nadzieję, że uda im się nawiązać współpracę z wydawnictwami, które od razu proszę o przejrzenie tych wszystkich projektów, bo są niesamowite.
Czy chciałabym, aby pani Meyer ukończyła i wydała piąty tom "Zmierzchu"??
Odpowiedź brzmi - nie. Z całym szacunkiem dla autorki, ale ileż można ciągnąć jedną historię ?? Rozumiem, istnieją serie kilkunastotomowe, ale jakoś nie zauważyłam w każdym sklepie gadżetów z nazwą cyklu, w kinach nie ma ekranizacji, a żaden scenarzysta nie planuje zrobić z nich serialu, nie wydano także wersji ilustrowanych. Co za dużo to niezdrowo. Społeczeństwo przejadło się już "Zmierzchem", a sama autorka jest kojarzona nie tyle po talencie, ale po szukaniu wszelkiej okazji na to by zarobić jak najwięcej, przy jak najmniejszym wysiłku.
Pozostaje mi tylko mieć nadzieję na to, że pani Meyer postanowi w końcu napisać coś nowego, aby pokazać, że pieniądze nie są najważniejsze, że ważna jest sama radość pisania dla fanów, bo tego jak na razie jej brakuje.
Więcej moich recenzji znajdziecie na:
http://life-is-short-make-it-happy.blogspot.com