David Downing jest autorem książek i powieści historycznych. W swej książce „Dworzec ZOO”, która niedawno ukazała się na rynku wydawniczym, zawiera kolejną historię, tym razem osadzoną w realiach przygotowującej się do II wojny światowej Europy. Powieść ta po części jest odskocznią od tradycyjnych lektur, ale również ukazaniem działań tamtejszych władz krajów, które szykowały się do tej wojny. Historia o angielskim dziennikarzu może zatem ucieszyć nie tylko osoby spragnione pełnej adrenaliny przygód i zdarzeń, lecz również fanów rozlegle pojętej historii.
Jest rok 1938. W powietrzu wyczuwalna jest nadchodząca wojna. John Russel, dziennikarz mieszkający w Niemczech, z niepokojem obserwuje poczynania władz. Nie chce jednak wyjeżdżać z kraju, gdzie zostawiłby syna i swoją ukochaną. Podczas wizyty w Gdańsku dostaje zlecenie napisania artykułów dla moskiewskiej prasy, przez co stanie się obiektem zainteresowania gestapo oraz wywiadu brytyjskiego i sowieckiego. Russel zgadza się na nie, jednak podczas zdobywania materiałów dowiaduje się od znajomego dziennikarza o bardzo niebezpiecznej tajemnicy. Po jego ukartowanym samobójstwie dziennikarz jako jedyny zostanie posiadaczem tej wiedzy, która może wpakować go nawet do grobu…
Po książkę sięgnęłam z wielkim entuzjazmem, gdyż uwielbiam powieści z historycznym tłem, a już zwłaszcza tłem międzywojennym. Nie wiedzieć czemu od młodych lat bardzo interesowała mnie historia I i II wojny światowej. „Dworzec ZOO” jest właśnie powieścią, której akcja rozgrywa się w czasie „przygotowań” do tej drugiej wojny. Nic więc dziwnego, że postanowiłam ją przeczytać. Jednak po poznaniu całości odczułam lekki, a może nawet spory niedosyt i rozczarowanie. Dlaczego? Po pierwsze zabrakło fabule szybkości akcji. Od początku poczynania głównego bohatera wloką się niemiłosiernie wolno, nic ciekawego się nie dzieje. Zabrakło w niej tego napięcia, z którym można by śledzić każdą akcję, zabrakło dynamiki, która napędziłaby nieco fabułę. Całość opierała się na głównym schemacie: „John Russel wypił kawę w kawiarni, spotkał się ze swoją kobietą, zjadł obiad w barze, pochodził po jednostkach szukając materiałów bądź załatwić jakąś sprawę, znów coś zjadł, poszedł na spotkanie, gdzieś pojechał, wrócił do mieszkania i ponarzekał w myślach”. I tak w kółko. Dopiero pod koniec wątki stały się nieco bardziej rozległe, autor wprowadził więcej akcji i zagadek, które sprawiły, że czytelnik może łatwo w tym czasie wyczekiwać tego, co się stanie, czy plany bohatera się powiodą. Nie zmienia to jednak faktu, że przez większą część książki fabuła jest nudna i zwyczajna.
Jak już wspomniałam, fabuła rozgrywa się pod koniec lat trzydziestych XX wieku. W tym czasie Europa szykowała się do kolejnej wojny światowej. Autor nakreślił na początku, że „Dworzec Zoo” jest fikcyjną powieścią, jednak dołożył wszelkich starań, aby zachowała ona historyczne prawdopodobieństwo. I to widać gołym okiem. Przede wszystkim sprawa prześladowań Żydów została przedstawiona bardzo wyraźnie i zgodnie z prawdą. Tak samo jak sprawa z planami nazistów, którzy chcieli poddawać eutanazji upośledzone dzieci. Brzmi strasznie, jednak to było prawdą. Autor zdołał wpleść ją w treść swojej powieści i można śmiało powiedzieć, że wyszło to więcej niż dobrze. Wątki historyczne wkomponowane zostały w fabułę, nie kolidując z całokształtem akcji. Można zatem w dogodny sposób poznać lub przypomnieć sobie historię tamtych lat.
Nie można jednak zarzucić autorowi, że nie potrafi pisać. David Downing ma bardzo ciekawy styl, który z łatwością daje się odczytać. Poza tym jest w nim coś przyciągającego, coś wyjątkowego, dzięki czemu, mimo słabej akcji, nie można oderwać się od książki. To przemawia na wielki plus dla autora, jednak tylko w niewielkim stopniu retuszuje on niedoskonałości książki.
Mimo że powieść ma swoje minusy i być może nie zaspokoi wygórowanych oczekiwań niektórych czytelników, można z czystym sumieniem sięgnąć po nią. David Downing, choć doznał kilku wpadek przy tworzeniu akcji, zdołał w ciekawy i rzeczowy sposób przekazać treść, mającą więcej wspólnego z prawdziwą historią niż mogłoby się wydawać. Poza tym fabuła posiada swoje zaskakujące momenty i choć nie jest ich wiele, to ich rozmieszczenie najbardziej zaskakuje. I to, plus dobry styl autora, sprawia, że książka nie jest aż tak zła, jak się wydaje.
Źródło:
http://recenzje-jadzka.blogspot.com/