Jezioro łez to drugi tom z serii Pas Deltory, australijskiej autorki ukrywającej się pod pseudonimem Emily Rodda.
Lief, Barda I Jasmine po odzyskaniu pierwszego z klejnotów – złocistego topazu; wyruszają w dalszą drogę, aby kontynuować swoją misję. Wbrew przestrogom i narzekaniom Jasmine kierują się ku miejscu zwanemu Jeziorem łez, które leży na terytorium rządzonym przez okrutną wiedźmę Thaegan. Jednak nim dotrą do celu będą musieli pokonać wiele niebezpieczeństw, ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W ostatecznym rozrachunku ich drużyna ponownie się powiększy. Czy na długo? Czy uda im się odzyskać kolejny klejnot? Tego nie zdradzę.
Pierwsze, co się rzuca w oczy po rozpoczęciu czytania, a co można uznać za spory plus, jest streszczenie najważniejszych wątków, które swój początek miały w części poprzedniej. Jest to szczególnie pomocne, gdy pomiędzy lekturą obu tomów upłynęło trochę czasu, ponieważ pomaga w odświeżeniu sobie ważnych informacji. Jednak nie jest to jedyne zadanie, jakie ma spełniać ten nietypowy wstęp, ponieważ autorka umieściła w nim również niewielkie aluzje, które mają wzmagać ciekawość czytelnika i zachęcać go do dalszego czytania.
Akcja pędzi od samego początku, ale nadal niczym szczególnym nie zaskakuje. Fabuła, chociaż ciekawa i dopracowana jest równocześnie przewidywalna, aż do bólu i mało skomplikowana, zupełnie jak budowa cepa. Znowu, więc wszystko rozwiązuje się szybko i w bardzo pomyślny sposób, a bohaterowie nawet nie muszą się namęczyć, aby osiągnąć zwycięstwo nad wrogimi siłami. Jednak nie odbiera to, jako takiej frajdy z czytania, wystarczy po prostu przyswoić sobie lekcję, że jest to typowa książka dla młodszych nastolatków.
Bohaterów ponownie nie możemy w ogóle poznać, ponieważ autorka przedstawia ich głównie, jako heroicznych bohaterów, którzy poświęcają się dla dobra ogółu. Tak, więc postacie stworzone przez Emily Roddę, nie posiadają wad ani rys na swoim wizerunku. Muszę powiedzieć, że jest to chyba jedyny element książki, który w pewnym momencie zaczął mi grać na nerwach.
Podsumowując. Jezioro łez nadal ma w sobie iskierkę, jaką dało się zauważyć w Puszczach milczenia. Z całą pewnością jest to lektura doskonała na leniwe popołudnie i w momencie, gdy potrzebujemy odprężenia i czegoś niewymagającego większego skupienia.
http://ogrodpelenksiazek.blogspot.com/2012/06/jezioro-ez-emi...