Niejeden z nas marzy o wyprowadzce do własnego domu na wsi. Niektórzy realizują swoje plany. Zrealizował je także bohater powieści "Dom na wyrębach". Chata z bali, ogień pod kuchenną płytą, cisza za oknami. Idylla? Prawie. Nieznana siła przestawia rzeczy w zamkniętym domu. Mieszkający obok sąsiad okazuje się człowiekiem "któremu nie udowodniono". Wokół naiwnego mieszczucha zaczyna zaciskać się pętla... Wartka, trzymająca w napięciu akcja i lekkie pióro Autora sprawiają, że książkę trudno odłożyć przed poznaniem jej zakończenia.
Andrzej Pilipiuk
Chciałam czegoś innego i dostałam, może nie bez żadnej fantastyki, ale nie ma tu smoków, wampirów czy innych stworów. Mogę więc zaliczyć to do mojej chwilowej przerwy od rzeczy całkowicie niewyobrażalnych do trochę bardziej prawdopodobnych.
Książka opowiada historię normalnego, całkowicie zwyczajnego, czterdziestoletniego mężczyzny imieniem Marek (a tak w ogóle te polskie imiona to całkiem niezła odskocznia od Nihal czy Vrhednego;), który po rozwodzie z żoną (postanowił się facet zabawić...tzw. kryzys wieku średniego;) zamieszkał na strasznym zad***u czyli Wyrębach. Jako dość kasiasty człowiek wyremontował sobie cały domek i zajął się zbieraniem grzybów i fotografowaniem ptaszków. Tak w ogóle, bo chyba jeszcze nie wspomniałam, akcja całej książki rozgrywa się od lipca 1995 roku do stycznia 1996 r. no wiecie te całe aparaty na filmy, które kończą się w najmniej spodziewanych momentach i stare samochody. Nasz główny bohater ma także bardzo miłego sąsiada " któremu nie udowodniono" i który całkiem nieźle posługuje się siekierką choć z drugiej strony śpi przy zapalonej świecy. Ale tak jak pisze nam Andrzej Pilipiuk już niedługo ktoś lub coś przerwie tą urocza sielankę.
Trzeba powiedzieć, że Stefan Darda całkiem nieźle się spisał. Książka trzyma w napięciu do ostatniej strony, których nota bene jest 336 i rzeczywiście nie można jej odłożyć dopóki nie pozna się zakończenia.
Na uwagę zasługuje także okładka, która utrzymana jest w niebieskim odcieniu, a do tego jest dość mroczna i ponura. Wydanie z 2009 roku i dodruk z 2010r, w przeciwieństwie do wyd. z 2008, nawiązuj w stylu okładki także do późniejszych książek Darda z serii "Czarny wygon", którą zrecenzuję wam wkrótce.
Tych, którzy czytali inne książki Stefana Darda do sięgnięcia po tą akurat chyba nie muszę przekonywać, ale mogę wspomnieć, że to właśnie ta powieść jest debiutem autora. Natomiast tych, którzy nie mieli okazji zapoznać się z jego twórczością spróbuję przekonać mówiąc, że czasami naprawdę warto odpocząć od tych wszystkich zagranicznych książek i sięgnąć po coś polskiego, bo fajnie jest od czasu do czasu poczytać o Basi, Marku i Antonim;)
Moja ocena 9/10 Miłej lektury
Za książkę dziękuję wydawnictwu VIDEOGRAF
mundo-de-libro.blogspot.com