„Szeptem” jest to debiut amerykańskiej autorki, który od razu po premierze znalazł się na liście bestsellerów "The New York Times". Autorki, która dla pisarstwa rzuciła służbę zdrowia i dzięki temu teraz możemy czytać i podziwiać talent tej autorki.
Przy tej książce zarwałam kilka nocy, bowiem tak bardzo mnie wciągnęła, że nie mogłam przestać jej czytać. Mówiłam sobie „Tylko jeden rozdział i biorę się do nauki”, a tak naprawdę to było kilkanaście rozdziałów. Dla mnie ta książka jest cudowna, ale nie znajduję się, jako jedyna na najwyższym miejscu na podium.
Polubiłam bohaterów tej powieści. Oczywiście najlepszy był jak dla mnie Patch. Tym chyba nikogo nie zdziwię. Mroczny, tajemniczy i jak dla mnie przyciągający. Coś w stylu Damona z serialu „Pamiętniki Wampirów” (powołuję się na serial, bo książek niestety jeszcze nie czytałam). Do głównej bohaterki Nory nic nie mam, bo nie była ona wkurzająca tak jak niektóre główne bohaterki paranormal romance.
Wartka i niebanalna akcja, a do tego dawka humoru nie pozwala nam się nudzić. Nie raz śmiałam się z dialogów czy sytuacji przedstawionych w utworze. Zagadka, która nadała mu jeszcze większej tajemniczości jeszcze bardziej nie wciągnęła w tej książce. Nie mogłam domyślić, kim jest ta osoba. A kiedy wreszcie nadszedł ten moment, oniemiałam z wrażenia. Nigdy bym się nie domyśliła, że to o tego bohatera chodziło.
Przyznam, że pani Fitzpatrick wykonała kawał dobrej roboty. „Szeptem” był moją pierwszą książką o tematyce upadłych aniołów. Chociaż nie są one wyraźnie zarysowane i nie pojawia się jakieś wytłumaczenie skąd się wzięły, ale kto wie? Może taką opowieść zaserwuje nam autorka w następnych częściach, które już czekają wypożyczone na półce. Nie mogę się już doczekać, aby znów zatopić się w świat Nory i Patcha. A co do oprawy graficznej, co tu dużo mówić? Bardzo mi się podoba, tak samo jak okładki kontynuacji tej serii.
Źródło:
http://szeptksiazek.blogspot.com/