Za sprawą "Saturnina" po raz trzeci spotkałem się z wybitną twórczością Pana Jakuba. Tym razem autor dotknął spraw mi bliskich, takich jak depresja, nie możność zaakceptowania siebie, czy dysfunkcyjna rodzina.
Mam wiele wspólnego z Saturninem: pochodzę ze wsi; mieszkam w dużym mieście; gdy miałem 30 lat także byłem samotny i pracowałem w handlu; ciągle staram się przypodobać innym, bo mam niskie poczucie wartości.
Nie sposób nie odczuwać emocji postaci, ich cierpień, rozczarowań, marzeń, wzruszeń. Są świetnie nakreślone, odniosłem wrażenie że to prawdziwe osoby. A ich losy mogłyby się wydarzyć, lub nawet miały już miejsce.
Dialogi jak ulał pasują do bohaterów, zamieniając je istoty żywe, choć zamknięte między okładkami książki.
Saturnin, jego mama Hanka oraz Irka, opisują tę oryginalną, magiczną historię w pierwszej osobie liczby pojedynczej, tym łatwiej utożsamiłem się z Satkiem.
Autor także i w opisach dba o detale, dzięki czemu sceny posiadają zarówno barwy, dźwięki, zapachy, smaki więc bezkrytycznie im wierzymy.
Wadą w moim uznaniu jest krytyka wobec osób chorych na depresję, ich stygmatyzowanie. Wiem czym jest ta choroba, i wiem że osoby na nie chorujące przede wszystkim cierpią.
Ponad trzystustronicowej powieści stawiam 7/10.