Podobnie jak nie zachwycił mnie pierwszy tom kronik, tak i "Mesjasz Diuny" okazał się na tyle epicko rozbudowany, że moje zainteresowanie powieścią zagubiło się w gąszczu długaśnych i szczegółowych opisów.
Długie sceny wraz z bardzo wolno rozwijającą się akcją skutecznie mnie zniechęcały, utrudniając autorowi wprowadzenie napięcia.
Frank Herbert stworzył jednakże kompletny, bogaty, inspirujący świat si-fi, z mnóstwem oryginalnych nazw określających to sobie wyobraził.
W tej rzeczywistości życie znaczy tyle co nic, zarówno dla fanatycznego wyznania Bene Gesserit, jak i tych co zawiązali spisek przeciwko Paulowi Atrydzie. Liczy się jedynie władza, potęga stara jak świat.
Postacie nawet te nie w pełni człekokształtne posiadają bardzo ludzkie cechy, łatwo jest się z nimi utożsamić, przejąć ich losem, pokochać lub znienawidzić.
Wyszukany styl prowadzenia pióra, pozwala nadać scenom klimat.
Liczne określenia wprowadzone do świata si-fi przez autora Kronik Diuny, sprawiają że powieść jest intelektualnym wyzwaniem oraz że czyta się ją wolno.
Reasumując. Mimo zastrzeżeń polecam, stawiam mocne 7/10.
Tom 2. Kroniki Diuny
Minęło kilkanaście lat, odkąd Fremeni pod dowództwem Paula Muad'Diba pokonali połączone siły Harkonnenów i imperialnych sardaukarów. Paul poślubił księżniczkę Irulanę i zasiadł na tronie Imperium. Pustynna Arrakis, zwana Diuną, jest stolicą wszechświata, a Imperator Paul Atryda wydaje z niej poprzedzone proroczymi wizjami rozkazy. Tymczasem stare ośrodki władzy - Bene Gesseri...