"Farma lalek" to zdecydowanie rasowy kryminał, pochłaniający czytelnika z każdą stroną bardziej. Panu Wojciechowi znów udało się stworzyć wartką zaskakującą licznymi suspensami fabułę, zapełnioną postaciami z krwi i kości.
Nieprzeciętna znajomość pracy polskiej policji sprawiła że uwierzyłem w prawdziwość przedstawionej historii.
Czytając dialogi można zauważyć że autor ma znakomity słuch. Zauważa w jaki sposób dobieramy słowa w danych sytuacjach. Tutaj one charakteryzują postacie, tchną w każdą z nich życie.
Lekkie pióro, oszczędny, bardzo klarowny styl to dla mnie niepodważalne atuty.
Pisarz znakomicie wywarzył ile powinien napisać, by dokładnie ukazać przewijające się sceny, lecz nie za dużo, by nas nie nudzić.
Śledztwo pełne nieprzewidzianych zwrotów z każdą stroną nabiera tempa. Wydaje że znamy odpowiedź na to kto zabijał i pozostawił w nieczynnej sztolni zmasakrowane ciała ofiar - czterech kobiet. Lecz czy aby na pewno? Komisarz Mortka przypuszcza że rozwiązanie sprawy nie będzie wcale takie proste.
Autor nie epatuje brutalnością czy okrucieństwem, w zamian na ile to możliwe bezstronnie, przybliża rodzimą mentalność.
Krotowice – miasteczko zagubione gdzieś w Karkonoszach. Jedenastoletnia Marta nie wraca do domu na noc. Policja rozpoczyna poszukiwania i szybko odnajduje pedofila, który przyznaje się do gwałtu i zabójstwa. Ale to tylko początek. Stare uranowe sztolnie kryją bowiem wiele tajemnic.
Dla komisarza Jakuba Mortki staż w Krotowicach miał być odpoczynkiem i spokojną chwilą na przemyślenie własnego życi...