Autor ponownie zaprasza nas do prestiżowego liceum Freuda. Tym raz w szkole dochodzi do zamachu terrorystycznego i tu wam powiem, że bardzo się zaskoczyłam, zwyczajnie nie spodziewałam się, że wszystko zacznie się z grubej rury.
Młodzi zamaskowani ludzie chcą ulepszyć świat, stąd atak na te liceum. Podkładają ładunki wybuchowe i strzelają z pistoletów do nauczycieli, uczniów i każdego kto wejdzie im w drogę. Jednym z zamachowców jest uczeń o imieniu Błażej, który popełnia samobójstwo na oczach swojej przyjaciółki. Na dziewczynę wylewa się fala hejtu. Kaja postanawia poznać prawdę, i oczyścić się z zarzutów, jednak z czasem dowiaduje się, że nie do końca znała swojego przyjaciela.
Czemu nastolatka jest jedną z ocalałych? Kto za tym wszystkim stoi? Oraz czym jest gra Thunderworld?
Muszę przyznać, że spodziewałam się bohaterów z poprzedniej części. Tu autor znów mnie zaskoczył stwarzając zupełnie inne postacie, bo pierwsze zaskoczenie było przy tym, że w liceum dochodzi do zamachu terrorystycznego.
Oczywiście bohaterowie dalej pochodzą z bardziej zamożnych rodzin. Błażej jest synem znanego biznesmena i nikt nie rozumie, co go skłoniło do takiego czynu. Zawsze uchodził za wzorowego syna, któremu nie były głupoty w głowie.
Autor ponownie pokazuje, z czym zmaga się dzisiejsza młodzież. To, że rodzice zapewniają im naukę w najlepszym liceum, wcale nie rozwiązuje problemów, a wręcz przeciwnie. Młodzi ludzie nie raz i nie dwa muszą zmagać się z zawodami miłosnymi, z nietolerancją, dyskryminacją, często zupełnie nie są rozumiani przez rodziców. By uciec od tego wszystkiego znikają w sieci, internet, czaty, wirtualni znajomi, czy też gry online. Możemy przekonać się, jak wielki wpływ na jednego z bohaterów ma gra Thunderworld.
Tu niestety dochodzimy do momentu, który niekoniecznie mnie zachwycił. Nie jestem zwolenniczką takich gier, więc ten wątek, który był dosyć kluczowy, nie do końca do mnie przemówił. Nie sprawiało mi przyjemności z czytania zanurzanie się w świat gry. Jednak koniec końców książka mi się podobała.
Marcel Moss oczywiście stworzył takie zakończenie, którego w życiu bym się nie spodziewała. Autor kolejny raz pokazuje, że potrafi wywieść czytelnika w pole.
Historię czyta się bardzo szybko, nie ma miejsca na nudę, co sprawia, że nie tak łatwo się od niej oderwać. Uważam, że ten tom wypadł minimalnie słabiej od poprzedniej części, mimo to gorąco polecam. Dodam jeszcze, że moim zdaniem nie musicie znać wcześniejszego tomu, aczkolwiek kto wie, co nas czeka w kolejnych częściach, może jeszcze powrócimy bo bohaterów z pierwszej książki z tej serii.