Tessa w końcu znalazła bezpieczne miejsce w londyńskim instytucie Nocnych Łowców, gdzie mimo że była Podziemną, została przyjęta i mogła poczuć się jak w domu. Jednak spokój zostaje zakłócony przez Benedicta Lightwooda, który chce odebrać Charlotte kierownictwo nad Instytutem. Clave jest w stanie rozpatrzyć jego roszczenie, ale daje szansę Charlotte, chcąc by znalazła Mistrza, co jest wręcz niewykonalne, szczególnie że na to zadanie dostała jedynie dwa tygodnie. W ten sposób Tessa z pomocą aroganckiego, sarkastycznego Willa i zakochanego w niej Jema próbuje dowiedzieć się jak najwięcej o Mortmainie – i zdobywa pewne informacje, lecz przy okazji pojawiają się nowe tropy, np. jeden prowadzący do rodziny Willa. Na dodatek jej serce samo nie wie czego chce - coraz mocniej bije dla Jema, jednak nadal dręczą ją myśli o mrocznym Willu. A ona sama nawet nie wie kim jest i bardzo stara się odkryć sekret swojego pochodzenia i narodzin.
W „Mechanicznym księciu” otrzymujemy kilka odpowiedzi, jednak reszta nadal jest dla nas zagadką. Wyjaśnia się np. zachowanie Willa, jednak sprawa Tessy tylko się komplikuje, choć może też troszkę przybliża do rozwiązania. Te wszystkie tajemnice są chyba najważniejszym powodem czytania z wielkim zapamiętaniem tej powieści. Odbiorca tak bardzo chce poznać rozwiązania, że musi z zaangażowaniem spędzać czas z lekturą, a kolejne zawiłości tylko podsycają jego apetyt. Komplikacje, zagadki, intrygi – ten utwór jest ich pełen, a czytelnik nie może być niczego całkowicie pewien. Fanki szczególnie są zainteresowane życiem miłosnym Tessy i kibicują jednemu z chłopców – Willowi bądź Jemowi. Aczkolwiek mnie trójkąty miłosne bardziej denerwują, gdyż zawsze ma się swego faworyta, a gdy autorka wybierze nie po czyjejś myśli, automatycznie można się rozczarować. Poza tym takie sytuacje są tak często spotykane, że już niekiedy stają się irytujące.
Trudno mi się czytało sam początek książki, ponieważ wtedy prawie nic się nie działo. To odrobinę mnie zniechęciło, jednak nie na długo. Po tych pierwszych rozdziałach, gdy już akcja toczy się swoim rytmem, czytelnik zostaje wciągnięty wir wydarzeń i obserwuje przyczyny, a następnie skutki poczynań dobrze mu znanych bohaterów. Od tej chwili już nie następują żadne przestoje w akcji, dzięki czemu odbiorca może na dobre zatracić się w lekturze. Fabuła jest frapująca i nie można oderwać myśli od tego co dzieje się w „Mechanicznym księciu”. O losach bohaterów czyta się z wielkim zaangażowaniem, prawdziwie przeżywając książkę, która dostarcza wielu emocji – od radości po bezbrzeżny smutek. Skutkiem tego jest ciągła pamięć o tym co wydarzyło się w lekturze, a przynajmniej o tych najbardziej poruszających momentach, a lektura nie popada w zapomnienie.
Autorka ma świetne pióro i potrafi zaciekawić czytelnika. Po raz kolejny zaskakuje niesamowicie odbiorców i nie podaje oczywiście wszystkiego na tacy, a trzyma nas w niepewności. Operuje prostym językiem i nie zalewa czytelnika niepotrzebnymi i przydługimi opisami miejsc czy krajobrazów. Tak jak w poprzedniej części wprowadza humor na stronice swej powieści, szczególnie w kwestiach wypowiedzianych przez Willa – któremu wbrew pozorom niekiedy uda się powiedzieć coś śmiesznego, a nie tylko wrednego. Na początku każdego rozdziału jest umieszczony jakiś cytat, który nawiązuje do tytułu tego fragmentu. Jest to interesujące rozwiązanie, które wzbogaca treść i urozmaica lekturę.
Długo czekałam na drugą część „Diabelskich maszyn”, aż w końcu się doczekałam. Byłam bardzo ciekawa dalszych losów Tessy, Willa i Jema. Uwielbiam książki Cassandry Clare, jednak najbardziej „Dary anioła”, bo czuję do nich większy sentyment. Jestem pod wrażeniem wyobraźni autorki, której najwyraźniej pomysły na powieści się nie kończą i nadal są bardzo dobre. Aczkolwiek zauważa się w kreacji bohaterów pewne podobieństwa do postaci z jej pierwszej serii o Nocnych Łowcach, które cały czas nasuwają się przy lekturze. Mimo to jestem zauroczona „Mechanicznym księciem” i z niecierpliwością czekam na kolejna część, szczególnie że obrót spraw, związanych z wyborami Tessy. Utwór ten serdecznie polecam wszystkim, lecz radzę zacząć od pierwszej części, a najlepiej od „Darów anioła”, które wyszły wcześniej.