Łyknęłam tę wiedzę w pigułce, ale nie powiem, żeby była smaczna. Nie do końca rozumiem, do kogo kierowana jest ta książka i w zasadzie po co... w ogóle jest. Nie wydaje mi się, żeby dorosły czytelnik, taki chociaż trochę zainteresowany światem, mógłby dowiedzieć się z niej czegoś nowego.
Rozdziały są ekstremalnie krótkie i ogromnie różnorodne, dlatego lektura przypomina trochę czytanie miniaturowej wersji encyklopedii. Chociaż to też nie do końca prawda, bo w głowie prędzej utkwi luźny styl autora i żartobliwe (ale mało zabawne) podejście niż wartościowe fakty. Największą konfuzję wywoływały we mnie te fragmenty, w których Thomson pisał, że nie ma miejsca, żeby rozwinąć temat, ale takie i takie nazwiska są ważne w tej dziedzinie. Ok, co mam teraz z tą linijką anonimów zrobić?
Z której strony bym nie podeszła, taka forma mi nie leży. "Astrofizyka dla zabieganych" Tysona też nie wgłębiała się w tematy jakoś mega mocno, a była dużo ciekawsza i dostarczała więcej naukowej rozrywki niż usiłuje to robić Thomson. Czuję się skutecznie odstraszona, ale polecam innym przekonać się na własnej skórze, a nuż chwyci.
00
Dodał:mysilicielka Dodano:30 XI 2023 (rok temu) Komentarzy: 0 Odsłon: 48
„Filozofię dla zabieganych” pokochały dziesiątki tysięcy polskich czytelników – ta niesamowita książka bez reszty wciąga w wir rozmaitych koncepcji filozoficznych! Wielkie idee dla zabieganych to bezpośrednia kontynuacja tego bestsellera.
***
Co jakiś czas pojawia się idea, która wszystko zmienia. Względność. Faszyzm. Pieniądze. Antybiotyki. Sztuczna inteligencja. Muzyka. Czy potrafimy sobie w...