Chociaż łatwo byłoby mi wypisać minusy, to koniec końców dobrze się bawiłam przy tej powieści, a to jest chyba w czytaniu najważniejsze. Wybrałam sobie jeden dzień wolny i czytałam ciągiem, co nie było takie trudne, bo dużo się w książce dzieje. Autorka zadbała też, aby rozdziały kończyły się zawieszeniem akcji, także po przeczytaniu jednego, miałam ochotę od razu poznać ciąg dalszy.
Cała seria kojarzy mi się z "Czystą krwią", tylko w wersji młodzieżowej - jest świat pełen różnych niebezpiecznych stworzeń, w powietrzu można wyczuć napięcie seksualne, a główna bohaterka potrafi odbiorcę porządnie zirytować, ale za to nie daje sobie w kaszę dmuchać i jakoś prze naprzód, co w sumie w niej cenię. Zdarzało mi się przewracać oczami i pytać z niedowierzaniem "cooo", żeby potem stwierdzić "dobra, niech będzie, to teraz chcę wiedzieć, co z tego wyniknie".
Problemem dla niektórych czytelników może być przedawnienie pewnych informacji, bo pierwsze wydanie "Bloodfever" wyszło w 2007 roku. Dla przykładu, nie sądzę, żeby wszyscy zrozumieli, dlaczego po podniesieniu (o, sama ta czynność też) słuchawki odzywa się w niej jakiś głos, który pyta o miejscowość i nazwisko osoby, z którą chcemy się połączyć. Jednak wydaje mi się, że takich elementów jest mniej w porównaniu do pierwszego tomu.
Uważam, że druga część trzyma poziom jedynki, jest dobrą kontynuacją. Jeśli ktoś ma obawy, bo zdążył już zapomnieć, co działo się wcześniej, to niepotrzebnie - na wstępie bohaterka przypomina o wszystkim, co już się wydarzyło. Czuć wyraźnie, że ta historia tak szybko się nie skończy, odkryliśmy dopiero czubek góry lodowej.
Polecam czytelnikom, którzy lubią fantastykę, szczególnie urban fantasy w klimacie lat zerowych.