Brandon Sanderson powoli przyzwyczaja mnie do wybitnego pióra, nietuzinkowych pomysłów fabularnych, wyszukanego i bardzo złożonego świata magii w którym każdy element pasuje tak jak bloki skalne składające się na piramidę. Jestem zachwycony bogactwem wyobraźni pisarza. Prawie siedmiuset-stronicowy, "Z mgły zrodzony" rozpoczyna cykl pod tą samą nazwą.
Powieść wciąga i czyta się ją szybko, także dlatego że jest zwięźlej i mniej epicko napisana niż, obie części Archiwum burzowego światła.
Postacie poza tymi głównymi, Kelsierem, Vin i kilku innymi są pobieżnie ociosane, za pomocą reakcji i wypowiadanych słów. Ma się wrażenie ich autentyczności.
Podobnie sprawa ma się do wykreowanej przestrzeni oraz fabuły jest wiarygodna niczym twarz ślicznego dziecka.
Od ponad tysiąca lat Ostatnie Imperium za dnia przykryte popiołami a nocami spowite mgłami, ciemięży Skrawek Wieczności tajemnicza istota o potężnej mocy, której nie sposób zniszczyć. Zastrasza Skaa traktując ich jak niewolników, pracujących za darmo na dobrobyt arystokracji z Wysokich Domów. Występują także Mgliści, posiadające jedną z ośmiu podstawowych mocy, z Mgły Zrodzeni, władający wszystkimi ośmioma, Inkwizytorzy i inne magiczne postacie.
Z mgły zrodzony wykorzystuje doskonale pomyślany system magii. Obsadzony jest wspaniałymi, wiarygodnymi postaciami. Opisuje prawdopodobny świat, intrygujący system polityczny, a pomimo faktu, że jest to pierwsza księga Ostatniego Imperium, posiada satysfakcjonujące zakończenie Czytelnicy Elantris sądzili, że odkryli w Brandonie Sandersonie coś szczególnego. Z mgły zrodzony udowadnia, że mieli racj...