Zbiór reportaży Joanny Gierak-Onoszko przybliżył mi Kanadę jakiej nie znałem. Otworzył oczy na sprawy o których nie miałem pojęcia. Autorka przeczytała wcześniej setki książek związanych z tym mroźnym drugim powierzchniowo państwem na świecie. Zamieszkanym przez tysiące rdzennych plemion, o których losie zadecydowali najeźdźcy z Europy. Reporterka dotarła do mnóstwa nieznanych szerzej osób, ofiar tego ponoć cywilizowanego kraju. Gdzie pod płaszczykiem dobroczynności i konieczności dobrego wychowania, rozłącza się dzieci z ich rodzicami i zabiera do domów dziecka. Tam czeka je bicie, biczowanie, przemoc seksualna i rzeczy o których wolałoby się nie myśleć. A powinno się o tym wiedzieć, takie rzeczy miały miejsce jeszcze pod koniec XX wieku. A ich skala przeogromna.
Język jest zwięzły, bardzo klarowny. Autorka z ogromnym wyczuciem i wrażliwością pisze o krzywdach i okropnym losie ocaleńców. Bo tak tam nazywa się tych którzy przetrwali w kościelnym internacie.
Zdecydowanie polecam te dojrzałe reportaże, stawiam 8/10.
To też jest Kanada: siedem zapałek w słoiku, sny o czubkach drzew, powiewające na wietrze czerwone suknie, dzieci odbierane rodzicom o świcie. I ludzie, którzy nie mówią, że są absolwentami szkół z internatem. Mówią: jesteśmy ocaleńcami. Przetrwaliśmy.
– Zniszczono cały nasz naród. Nigdyśmy się nie podnieśli. W Europie ekscytujecie się modą na Kanadę, bo patrzycie na nią przez kolorowe skarpetki n...