"Love, Pamela" zapamiętam jako książkę pełną jednocześnie delikatności i siły. Pamela Anderson udowadnia, że nie jest tylko swoim wyglądem - blond seksbombą o dużym biuście i pełnych ustach - ale również kobietą wrażliwą, wyznającą pewne wartości, piszącą wiersze.
Narratorka i bohaterka w tej samej osobie zaczyna historię swojego życia od początku, od dzieciństwa. Daje do zrozumienia, że były w nim momenty bardzo trudne, które jednak ukształtowały ją na osobę, jaką jest dzisiaj. Współczujemy jej, sympatyzujemy z nią, jesteśmy ciekawi, co wydarzy się dalej, jak to będzie wyglądać z dotąd nieznanej nam perspektywy.
W treść wplecione są wiersze, a przynajmniej myśli Pameli zapisywane w takiej formie. W takich momentach miałam wrażenie, że autorka jeszcze wyraźniej zaprasza mnie do swojej głowy. Po lekturze na pewno nabrałam większego szacunku do aktorki i modelki.
Polecam wam "Love, Pamela" jeśli tylko macie ochotę usiąść w zaciszu i posłuchać opowieści o spełnianiu marzeń, co może być i dobre, i złe. Anderson ma za sobą mnóstwo różnych doświadczeń, opowiada o swoim życiu w spokojny, ale i fascynujący sposób.
Życie i marzenie są wspaniałym tańcem.
Moje marzenia często się spełniają – to przekleństwo i błogosławieństwo.
W latach 90. wizerunek blond seksbomby Pameli Anderson był wszechobecny. Odkryta na trybunach podczas meczu futbolu kanadyjskiego, szybko stała się supergwiazdą, ulubioną dziewczyną z okładki „Playboya”, symbolem hollywoodzkiego przepychu i seksapilu. Jednak Pamela Anderson, którą znamy...