Naprawdę chciałabym polubić tę książkę bardziej. Z jednej strony wciągnęła mnie i pochłonęła całą moją uwagę, a z drugiej... tyle rzeczy tutaj zgrzyta, o których kompletnie nie wiem, co mam myśleć!
Główna bohaterka nie jest typem superbohaterki ratującej świat. Wręcz przeciwnie, jest osobą, z którą zaprzyjaźniłabym się tylko, gdyby na świecie została ona i kolczasty wściekły jeż. Zadbane długie blond włosy, opalenizna, odpowiednio dobrane kolorowe (z przewagą różu i opisane w najdrobniejszych szczegółach) ubrania, mało ambitne i małomiasteczkowe plany na przyszłość i marzenia - to świat, w którym Mac czuje się dobrze i bezpiecznie. Mroczny Dublin, Irlandia oddalona tysiące kilometrów od jej rodzinnej słonecznej Georgii, istoty nadprzyrodzone, magia i konieczność walki bynajmniej nie leżą w kręgu jej zainteresowań. Jednak, pomimo jej irytującego charakteru, ciekawe było obserwowanie, jak dziewczyna jej typu odnajduje się w nowej rzeczywistości.
W świecie przedstawionym główne skrzypce grają istoty z celtyckiego folkloru, tylko zaadaptowane do młodzieżowego/wczesnodorosłego urban fantasy. Podczas lektury miałam skojarzenia z seriami "Dary Anioła" oraz "Czystą krwią". Akcja co prawda nie biegła tak szybko, jakbym chciała - dało się odczuć, że ta historia będzie rozciągnięta na wiele tomów - ale i tak czytało się bardzo przyjemnie. Największymi dwoma słabościami "Darkfever" są według mnie "fae zabijający seksem" oraz przedawnienie treści. Zacznę może od tego drugiego - nie da się ukryć, że powieść powstała ponad 10 lat temu. Telefony stacjonarne, komórki bez funkcji SMS, wymienianie maili, które były tańsze od połączeń zagranicznych, szukanie adresu na papierowej mapie itp. Nie jestem pewna, czy dla współczesnego czytelnika wszystko to będzie zrozumiałe i atrakcyjne.
Wydaje mi się również, że gdyby powieść powstała obecnie, inaczej by się prezentowały wspomniane wróżki. Pojęcie "fae zabijający seksem" brzmi zmysłowo i osoby rozczytane w popularnej obecnie erotycznej fantastyce na pewno skusi. Mnie skusiło. Chciałabym wam pokazać moją minę po przeczytaniu scen z nimi. Są to najbardziej groteskowe sceny w tej książce. Zapomnijcie o zmysłowości albo budowaniu napięcia, zastąpcie to bezwiednym odpinaniem stanika (3 razy w ciągu jednej z rozmów? dobrze pamiętam?) i gubieniem majtek w miejscu publicznym, naturalistycznym opisem podniecenia, z którym bohaterka radzi sobie... przypominając sobie zwłoki swojej siostry. Ratunku.
Z pewnością jest to książka, która wywołała mętlik w mojej głowie. Jest to coś innego, momentami bardzo dziwnego. Lubię, gdy książki wywołują emocje i prowokują dyskusje, dlatego polecam przekonać się samemu, jak odbierzecie "Darkfever". Mimo wszystko, jestem ciekawa, jak dalej potoczy się ta historia.