Uwielbiam opowieści o Wikingach. Mam wrażenie, że poznaję wtedy dawne czasy, kulturę, wierzenia oraz sposób życia dawnych ludów, o których nie dowiem się ze szkolnych podręczników do historii. Dlatego oglądam z zaciekawieniem produkcje Netflixa o tej właśnie tematyce, a teraz, kiedy przyszło mi przeczytać opowieści z czasów wczesnego średniowiecza, nie zastanawiałam się ani chwili i sięgnęłam po książkę Sary Weber pt. "Węzowe oko", będącą drugim tomem serii "Wikingowie".
Jest to historia, która nie do końca mnie zaskoczyła, ale to zapewne dlatego, że mam za sobą kilka seriali o podobnej tematyce, więc wiedziałam, czego mogę się spodziewać po lekturze "Wężowego oka".
Poznajemy tutaj codziennie życie tego ludu wraz z ich żądzami, namiętnościami oraz wolą walki, która – jak się okazuje – jest ważniejsza od wszystkiego innego. Przeznaczenie naznacza każdego z żyjących tutaj ludzi. Nikt się temu nie sprzeciwia, gdyż wie, że los człowieka zapisany został pod drzewem Yggdrasil.
W Norwegii trwają rządy króla Halfdana Czarnego. Poznajemy dwoje młodych ludzi – Bjorna Wężowe Oko. Za wszelką cenę pragnie on zdobyć sławę, dlatego swoje życie podporządkował walce pod skrzydłami jarla Ulfara z Trondheim. Mężczyzna jeszcze nie wie, że gdzieś w wiosce czeka na niego kobieta o imieniu Solveig, która na zawsze zmieni jego życie. Jej losy zależą od króla. Pewnego dnia ich losy splotą się na zawsze. Czy jednak miłość tych dwojga zdoła przetrwać w tak okrutnych czasach?
Autorka przenosi czytelnika do czasów nam bardzo odległych, pełnych okrucieństwa, krwi, podziałów społecznych oraz podporządkowanych wierzeniom, kiedy to wieszczka wyznacza kierunek działania. Z powieści dowiadujemy się na przykład, że kobieta była nikim innym jak towarem, kartą przetargową w rękach potężnych mężczyzn. Nie mogła decydować o niczym poza swoje domostwo, gdzie rodziła dzieci, prowadziła dom i szyła.
Wobec tradycyjnie pojmowanych wartości Solveig była pojmowana jako niewdzięczna córka, którą nie dość, że nie pociągały typowo kobiece zajęcia, to dysponowała siłą pozwalającą samostanowić o sobie, co z oczywistych względów nie podobało się mężczyznom. Nie chciała wyjść za mąż za wybranego jej kandydata, robiła tarcze dla wojowników i razem z nimi walczyła. Ten obraz zupełnie nie przystawał do tradycyjnie pojmowanej roli kobiety w norweskiej społeczności tego wieku. Ona jednak zdawała się tym nie przejmować. Z całą stanowczością łamała powszechnie panujące stereotypy, czym wzbudzała jednocześnie szacunek i strach w oczach wszystkich. Nie można tej kobiecie odmówić odwagi, ale i determinacji w dążeniu do celu, czego nie ułatwiali jej mężczyźni, którzy chcą ją wykorzystać tylko do jednego celu.
W "Wężowym oku" nie zabrakło więc emocji – zarówno tych negatywnych, wzbudzających złość, jak i pozytywnych – pełnych radości, uniesień czy szczęścia. Mamy tutaj więc wrogów, przyjaciół oraz tych, którym nie powinno się ufać. Społeczność pełna intryg, szalonych namiętności musi jakoś funkcjonować w tym niebezpiecznym kręgu. Pomagają im w tym bogowie, wieszczki, zabobony. Wszystko to wplecione w niezwykle ciekawą fabułę, pełną zaskakujących sytuacji oraz niezwykłych uczuć targających głównych bohaterów. Obrazowy język sprawia, że nie można oderwać się od tej książki ani na moment, aż do ostatniej strony. Są tu bowiem wzruszenia, wola przetrwania oraz oszczędne opisy walki, przez co książka nie ocieka krwią rodem z filmu. Czytelnik nie odczuwa więc zniechęcenia. Skupia się na czymś zupełnie innym, na historii dwojga młodych ludzi połączonych ze sobą miłością.
Sara Weber, moim zdaniem, w sposób niezwykle plastyczny pokazała realia średniowiecznego życia. Dzięki czemu ta fabuła jest niesłychanie wciągająca, a czytelnik ma wrażenie uczestniczenia we wszystkich wydarzeniach, żyjąc wręcz emocjami bohaterów.
Z całą pewnością polecam ten tytuł wszystkim zainteresowanym dziejami Wikingów. Co ciekawe, nie trzeba znać pierwszego tomu, aby doskonale odnaleźć się w fabule "Wężowego oka". Chętnie jednak z ciekawości doczytam "Zew Odyna" w wolnej chwili.