"Rzeka zaklęta" zaskoczyła mnie swoim pięknem. Lektura sprawia, że z łatwością możemy sobie wyobrazić niesamowitą wyspę Cadence - morską bryzę, szum fal, chłodne porywy wiatru albo zwodniczą mgłę. Świat przedstawiony jest po prostu cudowny. W powieści magia nie ukrywa się w różdżkach i starych księgach, tylko jest nią przesiąknięta cała przyroda. Duchy żywiołów mogą wciągnąć cię pod wodę, pomóc w uprawie roślin, tak zmienić krajobraz, że nigdy nie dotrzesz do celu albo przenieść z wiatrem wiadomość na odległość wielu kilometrów. Są kapryśne, dlatego tylko rodowici mieszkańcy wyspy wiedzą, jak sobie z nimi radzić.
Jednocześnie jest to opowieść o przyjaźni, rodzinie, miłości, dziedzictwie, władzy i konflikcie dwóch plemion. Ani razu nie poczułam, żeby akcja mi się dłużyła, chociaż faktycznie snuje się ona niespiesznie. Bardziej hipnotyzuje czytelnika, uwodzi romantyzmem, nie wiedziałam, czego się dalej spodziewać, chciałam pozostać w tym świecie jak najdłużej. Duży plus wystawiam głównym bohaterom, którzy nie popełniają błędów typowych dla swoich rówieśników w innych podobnych książkach. Chociaż są młodymi dorosłymi, to zachowują się rozsądnie, rozmawiają ze sobą, ich ewentualne uczucia czy rozterki w żaden sposób nie przytłaczają spraw obiektywnie ważniejszych.
Chciałabym już dowiedzieć się, co będzie się działo dalej, chciałabym odkryć więcej legend i poznać więcej duchów ukrywających się na wyspie. Czuję, że drugi tom również mnie nie zawiedzie, chociaż trochę mi przykro, że nie powstało więcej części. Polecam gorąco fanom fantastyki i mitologii.