Ten rok rozpoczęłam trudnymi książkami na faktach. Generalnie na smutno.
Cóż się dziwić, literatura wojenna jest jedną z niewielu, które lubię czytać.
O czym opowiem tym razem?
"Przez 581 dni byłem tylko numerem" jest bardzo krótką, lecz szczegółową książką o przeżyciach Franciszka Knapczyka, którą napisała jego wnuczka- Agata Pakuła.
Mężczyzna od 2 października 1943 do 5 maja 1945 roku był więźniem politycznym obozów Oświęcim-Brzezinka (Auschwitz-Birkenau) i Mauthausen-Gusen.
Jak nieludzkie panowały tam warunki myślę, że każdy z Was choć raz słyszał. Głód, choroby, śmierć, wyczerpująca praca ponad siły, senniki mieszczące po 8 więźniów, to tak naprawdę niewiele z tego, co musieli przeżyć więźniowie.
Wyczerpani psychicznie i fizycznie, wielokrotnie patrzący na śmierci bliskich i znajomych w komorach gazowych, nawet po wyzwoleniu, nie byli już tymi samymi ludźmi.
Tak samo było w przypadku śp. Pana Franciszka. Jego terapią były długie spacery oraz praca, która nie pozwalała mu wspominać o okropnych wydarzeniach.
Wielokrotnie więźniowie wspominali, że krzyków esesmanów, szczekania psów, smrodu palonych ciał z kominów krematoryjnych i strachu nie da się zapomnieć. To zostaje z człowiekiem wraz z wytatuowanymi obozowymi numerami.
"Kto przeżyje- wolnym będzie, a kto umarł- wolnym jest. "
Książkę polecam. Jest napisana jasno i klarownie, nie ma tam niedopowiedzeń. Czyta się ją z ogromnym zaciekawieniem.
Jest jedną z tych mniej drastycznych.
Wielkie pokłony w kierunku Pani Agaty, która właśnie tą książką debiutowała na rynku wydawniczym.
Macie ją w planach?